"Nie czuję strachu" - mówi Anna Rogowska. Podczas konkursu na sopockim molo naszej mistrzyni pękła tyczka i Polka trafiła do szpitala. "Staw mocno ucierpiał i nie pozostało mi nic innego, jak uzbroić się w cierpliwość. Nie mogłam się doczekać powrotu do skakania. To jest moja pasja numer jeden, dająca mi wielką radość" - skomentowała.
Uraz dłoni nie spowodował przerwy w zajęciach. Ćwiczenia zostały zmodyfikowane. Nie robiłam nic, co mogłoby przeciążyć obolały staw i dziś jestem na takim etapie, jakby się nic nie stało. Jedynym minusem jest pogoda. W tym sezonie nie odczułam jeszcze, że jest lato. Nie przypominam sobie od dziecka takiego okresu. Wydaje mi się, że tkwię nadal w sezonie halowym. Podczas pobytu w Spale opady tak dokuczały, że musiałam trenować pod dachem. Ale, niestety, na aurę nikt z nas nie ma wpływu - opowiadała Rogowska.
Czerwcowy wypadek na molo sprawił też, że Rogowska wymieniła wszystkie tyczki. Mam nowy komplet od tego samego, amerykańskiego producenta. To inny model niż ten, na którym skakałam do tej pory. Do minionego roku stosowany był wyłącznie przez zawodników; od nowego sezonu został rozszerzony na kobiety - tłumaczyła.
27 sierpnia w Daegu w Korei Południowej rozpoczną się mistrzostwa świata, gdzie Rogowska bronić będzie złotego medalu wywalczonego w Berlinie w 2009. Drugie miejsce zajęła wówczas Monika Pyrek.
28 sierpnia są eliminacje, dwa dni później finał. Bardzo chciałabym obronić zdobyty w 2009 roku w Berlinie tytuł, jednak zdaję sobie sprawę, że w tym roku będzie bardzo trudno. Poziom sportowy jest znacznie bardziej wyrównany niż jeszcze kilka lat temu - zadeklarowała.