Pewna siebie, rozluźniona i w wielkiej formie. Betty Heidler, rekordzistka świata w rzucie młotem, każdy inny medal niż złoty w niedzielnym finale mistrzostw świata w Daegu uzna za porażkę. Zdaniem Niemki Anita Włodarczyk nie będzie się liczyć. "Wydaje mi się, że nie stanie nawet na podium" - skomentowała.
Włodarczyk nie pokazała w tym sezonie niczego, w eliminacjach i na treningach też nie błysnęła. Wiem, że miała kłopoty zdrowotne. Nie wierzę, by mogła podjąć tu walkę - skomentowała Heidler.
Do finału Heidler awansowała szybko i "bezboleśnie". Już w pierwszej próbie uzyskała 71,48 - wynik o 48 centymetrów lepszy od minimum kwalifikacyjnego.
To był najgorszy rzut tego sezonu, ale był na zaliczenie. Poza tym młot dotknął siatki, a mimo wszystko wylądował odpowiednio daleko. Eliminacje są przykrym obowiązkiem i cieszę się, że mam go za sobą - dodała mistrzyni świata z 2007 roku.
Jeszcze nigdy nie byłam w tak wielkiej formie. Czuję się tu znakomicie. Koło jest bardzo dobre, szybkie, a rola faworytki bardzo mi odpowiada. Świetnie się w niej odnalazłam i zamierzam to wykorzystać - powiedziała wicemistrzyni świata z Berlina, gdzie przegrała z Włodarczyk.
To, że Heidler jest pewna siebie, nie powinno dziwić. W maju pobiła rekord świata Włodarczyk uzyskując 79,42. Na liście tegorocznych wyników jest zdecydowaną liderką, wyprzedzając drugą Rosjankę Tatianę Łysenko o 3,42 m. Włodarczyk w tym sezonie rzuciła 73,05, ale miała tylko dwa starty - po raz trzeci wystąpiła w kole w eliminacjach mistrzostw świata.