Agnieszka Radwańska zrewanżowała się Włoszce Sarze Errani za porażkę w ćwierćfinale French Open i pokonała ją 7:6, 7:5 w ćwierćfinale imprezy w Toronto. W półfinale rywalką Polki będzie Serena Williams albo Magdalena Ribarikova.
Pierwszy set to gra nerwów. Obie panie zupełnie nie potrafiły punktować przy własnym serwisie. W pierwszych dwóch gemach jeszcze udawało im się bronić własne podania, ale później nie było już tak łatwo. Do stanu 6:6 i tie-breaka mieliśmy same przełamania. Aż 10 z rzędu. Coś takiego nawet w żeńskim tenisie jest rzadkością. Mecz był bardzo wyrównany. Radwańska musiała wcześniej bronić kilku piłek meczowych, ale w decydującej części seta nie zostawiła rywalce szans. Choć wcześniej z serwisem miała takie kłopoty to tie-breaka wygrała bardzo pewnie aż 7-1.
Druga partia rozpoczęła się... od przełamania. Już 11. z rzędu. Na szczęście to Radwańska zdobyła punkt, a w kolejnym gemie zakończyła w końcu tą passę i broniąc swoje podanie wyszła na prowadzenie 2:0. Po chwili zrobiło się 3:1 dla Polki i wydawało się, że po przegranym pierwszym secie Włoszka zrezygnowała z walki. Tak się jednak nie stało. Errani wróciła do gry, zaczęła trafiać i nagle objęła prowadzenie 4:3. Nasza tenisistka wykaraskała się z kłopotów. Przy stanie 5:4 przy własnym serwisie jeszcze meczu nie wygrała, ale w 12 gemie nie dopuściła do zawsze loteryjnego tie-breaka wygrywając seta 7:5.
Skupiałam się na tym, żeby wygrać mój serwis. To było kluczowe. W tie-breaku starałam się grać agresywnie. Miałyśmy dużo długich wymian. Starałam się je skracać - mówiła tuż po meczu nasza tenisistka jeszcze na korcie. To był dziewiąty mecz Radwańskiej z Errani. Polka wygrała siedem spotkań z Włoszką, w tym wszystkie trzy na twardej nawierzchni.