Monika Hojnisz-Staręga po przedwcześnie zakończonym biathlonowym sezonie Pucharu Świata w domu odbywa 14-dniową kwarantannę. Przechodzi ją razem z mężem Maciej Staręgą, który jest reprezentantem Polski w biegach narciarskich. Para w czerwcu wzięła ślub i do tej pory nie miała tyle czasu dla siebie. O szalonym powrocie z zawodów w Finlandii, gdzie zakończył się sezon, a także o wspólnej kwarantannie z mężem i poważnych rozmowach z trenerem Greisem z biathlonistką Moniką Hojnisz-Satręgą rozmawiał Wojciech Marczyk z redakcji sportowej RMF FM.

Wojciech Marczyk: Pierwsze pytanie, jakie się nasuwa, to jak się czujesz? Po nietypowej podróży do domu po przedwczesnym zakończeniu biathlonowego sezonu?

Monika Hojnisz-Staręga: Była nietypowa. To nawet trochę strasznie wyglądało. Bardzo późno dotarliśmy do granicy i późno byliśmy w domu. Na chwilę obecną jestem trochę zmęczona, bo od rana musiałam sporo rzeczy pozałatwiać, ale z domu, bo jak wiadomo jesteśmy objęci kwarantanną przez 2 tygodnie.

Do granicy dotarliście po północy. Jak to wyglądało? Co musieliście wypełnić?

Tak naprawdę część z nas przeszła przez granicę pieszo, więc ominęły nas te gigantyczne korki. Stało się w nich od 2 do 4 godzin, bo takie miałam informacje od ludzi, którzy w nich stali. Więc obyło się bez stania. Wzięliśmy torby. Przeszliśmy przez granicę. Zmierzono nam temperaturę i jeżeli wszystko było ok, a jeśli chodzi o naszą reprezentację nikt nie miał podwyższonej temperatury, to przekraczało się granicę. Musieliśmy jedynie wypełnić dokumenty, w których oświadczaliśmy, że wyrażamy zgodę na kwarantannę i wskazaliśmy miejsce, gdzie będziemy ją odbywać.

Ty kwarantannę spędzasz w domu w Chorzowie?

Tak jest.

Jakieś plany konkretne na te 14 dni? Bo dla was to też zupełnie nowa sytuacja, bo zwykle raczej spędzaliście ten czas na urlopie.

Tak, to jest nietypowa sytuacja. Zwłaszcza, że każdy z nas sportowców nie potrafi tak na miejscu usiedzieć. A w domu cóż wielkie można zrobić? Każdy z nas by chciał roztrenowanie zrobić albo się trochę poruszać. Zostają teraz ćwiczenia na macie lub fitness przed TV. Mam zamontowany rower na rolce i na pewno będę szukała wszystkich możliwych sposobów, by trenować. Mój mąż Maciek (Maciej Staręga - reprezentant Polski w biegach narciarskich przyd. red) wrócił z Kanady, więc też ma kwarantannę i spędzamy te 2 tygodnie razem. Ja się trochę śmieję, że to nasza podróż poślubna w końcu.

No tak, bo ślub braliście w okolicy czerwca. Potem zaraz właściwie zgrupowania i rozpoczął się sezon, więc nie było czasu.

Dokładnie tak, jeszcze nie mieliśmy okazji odbyć podróży poślubnej. Zaplanowaliśmy ją na kwiecień, jednak w zaistniałej sytuacji zobaczymy, czy uda się wyjechać.

Ale nie planowaliście Włoch?

Nie planowaliśmy na szczęście wyjazdu do Włoch i Chin.

A miałaś przez ostatni czas poczucie zagrożenia? Bo wracaliście bardzo nietypowo. Samolotem, potem autem. Wszystko było takie szalone, a ostatnie zawody w Kontiolahti rozgrywaliście jeszcze przy pustych trybunach.

Wszystko to wyglądało trochę dziwienie, aczkolwiek jak byliśmy w Finlandii, nie dało się wyczuć, że coś takiego dzieje się na świecie. Oni tak spokojnie jeszcze do tego podchodzili. Nie była więc to jakaś stresowa sytuacja. Mieliśmy jednak mega problemy z tym, żeby wrócić do kraju. Przy całej tej akcji i problemach z organizacją powrotu te nerwy się pojawiały. Kiedy jednak słuchało się radia czy oglądało TV, to myślę, że głowami byliśmy gdzie indziej i jak najszybciej chcieliśmy wrócić do domu.

Z sezonu jesteś zadowolona? Bo chyba jesteś jedną z tych zawodniczek, który może być zła, że skończył się on wcześniej. Końcówka sezonu w twoim wykonaniu była w końcu bardzo dobra. 10 raz w tym sezonie znalazłaś się w czołowej 10.

Rzeczywiście. Nawet sama tak mówię, że szkoda, że skończył się przed terminem. Miałam bowiem nadzieję, że przez te ostatnie 3 starty, które były zaplanowane w Oslo, będę mogła powalczyć o co najmniej taki wynik jak w zeszłym roku, czyli o czołową 10-tkę pucharu świata. Jednak nie było mi to dane, ale to nie zmienia faktu, że z sezonu jestem zadowolona, bo więcej razy w poszczególnych startach plasowała się w TOP 10 - ostatnio 6 razy z rzędu. Tak przynajmniej wyczytała, bo ja sama tego tak nie analizuję.

Tak najwięcej razy w historii.

Więc sezon udany. Biorą też pod uwagę mistrzostwa świata, gdzie 2 razy otarłam się o medal. A w sztafecie też były ogromne emocje.

No właściwie, bo początek sezonu miała nie za ciekawy. Później przyszły mistrzostwa świata i na nich tak naprawdę odpaliłaś i nie wiele do krążka brakło.

Tak, właśnie ten początek sezonu spowodował to też, na jakiej pozycji znalazłam się ostatecznie w generalce. Nie ma teraz co rozpamiętywać... Wypadek, który wpłyną na to i tyle. Fajnie jednak, że potem mimo wszystko się podniosłam i te wyniki były lepsze. Chcieliśmy, żeby to wypaliło na mistrzostwa świata, może nie tak jak większość oczekiwała i ja sama, czyli nie udało się dobyć medalu, ale i tak jestem bardzo zadowolona.

Masz za sobą pełny sezon z nowym trenerem. Masz już jakieś refleksje, co się udało co nie? I jak wyglądała wasza współpraca.

Ostatnie dwa tygodnie to była mega rozkmina, że tak powiem. Dużo analizowałam, co wyciągnęłam z tej współpracy. Nawet dużo o tym rozmawiałam z trenerem, ale tak pozytywnie. Szczerze mówiliśmy sobie, co było dobrze a co źle. Wszystko dlatego, że jeżeli mielibyśmy kontynuować naszą współpracę, to musimy wiedzieć, na czym stoimy. Myślę, że była to naprawdę potrzebna rozmowa i fajna wymiana zdań i uwag. A jakie konkrety tam padły, to zostanie między mną a trenerem.

Ale więcej było plusów czy minusów?

Generalnie człowiek zawsze zwraca bardziej uwagę na to, co mu nie pasuje i chyba o tym bardziej rozmawialiśmy, żeby wiedzieć co naprawić.

A trener Michael Greis nie podszedł chyba do tego źle? Rozumiem, że jest to też element współpracy między wami. Trener chce wiedzieć, co wam zawodniczkom pasuje a co nie?

Nie, absolutnie, rozmowa przebiegła w bardzo dobrej atmosferze. Jej celem było znaleźć porozumienie i wyciągnąć wnioski na przyszłość.

A pamiętasz, kiedy siedziałaś w domu 2 tygodnie non stop?

Nie. Z mężem to jeszcze nigdy.

Dla was sportowców, którzy jesteście przyzwyczajeni do życia w ciągłym ruchu, bo tu trening itd. to zupełnie nowa sytuacja.

Tak. Na szczęście to dopiero początek kwarantanny, ale jak będziemy rozmawiać. Za kilka dni to może być różnie. 

Opracowanie: