"Zależało mi na wyniku, ale nie nakładałem na siebie presji. Fajnie, że udało się zwyciężyć. Zobaczymy, jak to przełoży się na wyniki w Polsce" - tak o zdobyciu tytułu żużlowego mistrza Argentyny mówi Daniel Kaczmarek w rozmowie z dziennikarzem RMF FM Patrykiem Serwańskim. Kaczmarek w Ameryce Południowej spędził ponad dwa miesiące. Wziął udział w cyklu dziewięciu zawodów, a w międzyczasie starał się poznać uroki Argentyny. Żużlowiec nie ma wątpliwości, że to była "przygoda życia".
Daniel Kaczmarek - zawodnik Wybrzeża Gdańsk - spędził w Argentynie ponad 70 dni. Cykl tamtejszych mistrzostw obejmuje dziewięć turniejów. Kaczmarek okazał się najlepszy, a na podium stanęli także dwa inni żużlowcy z naszego kraju: Mateusz Tonder i Paweł Miesiąc.
Kaczmarek w rozmowie z dziennikarzem sportowym RMF FM Patrykiem Serwańskim przyznał, że propozycje wyjazdu do Argentyny otrzymywał także w poprzednich latach. Jesienią podjął decyzję, że wykorzysta szansę.
Zdecydowałem się. Poleciałem. Sportowo głównie chodzi o kontakt z motocyklem. U nas nie ma zimą takich możliwości. Jedynie na przełomie lutego i marca zawodnicy wyjeżdżają na tory motocrossowe, ale to nie to samo. Zależało mi na wyniku, ale nie nakładałem na siebie presji. Fajnie, że udało się zwyciężyć. Zobaczymy, jak to przełoży się na wyniki w Polsce. Odjechałem tam 70 biegów. Naprawdę dużo - opowiada Kaczmarek.
Żużlowiec dodaje, że ten motorsport w Argentynie jest popularny. Na zawodach regularnie pojawiała się argentyńska telewizja. Cała otoczka zawodów jest oczywiście nieco inna niż w naszym kraju.
Jest inaczej niż u nas w Polsce. My mamy najlepsze stadiony, najnowocześniejszą technologię. Tam jest bardziej kameralny klimat. Jeśli chodzi o bezpieczeństwo to wszystko było na najwyższym poziomie. Zasady oczywiście takie same. Z miejsca zamieszkania miałem na zawody około 300 kilometrów. Droga zajmowała 4-5 godzin. Po drodze była tylko jedna stacja benzynowa i tylko tam był zasięg i internet. Zatem trzeba było się dobrze przygotować, żeby dotrzeć na miejsce. Stadion na dwa tysiące osób i zawsze był komplet. Wcześniej startowali młodzi chłopcy na słabszych motocyklach i wieczorem zaczynały się główne zawody - wspomina Polak.
Polacy zajęli w tym roku całe podium mistrzostw Argentyny. Patrząc z naszej perspektywy żużel w Ameryce Południowej to spora egzotyka. Jak zatem wypadli na tle Polaków lokalni zawodnicy?
Było 2-3 żużlowców, którzy w Polsce przy dobrym sprzęcie, dobrym teamie mogliby jeździć w Polsce. Ich najlepszy zawodnik ma przeszłość w naszym kraju. Jeździł w klubie z Rawicza. W Argentynie jest jednak ograniczona dostępność sprzętu. Jeśli ktoś z tego kraju chciałby zrobić karierę w tym sporcie, to musiałby przeprowadzić się właśnie np. do Polski. Jakiś potencjał u tych kilku zawodników na pewno był. Reszta miała bardziej amatorski poziom - mówi Daniel Kaczmarek.
Sportowy wymiar wyjazdu do Argentyny był oczywiście bardzo ważny, ale nie jedyny. Kaczmarek potraktował ten czas także jako turystyczną przygodę. To była idealna okazja by poznać odległy kraj.
Tak to potraktowałem. Nie mam rodziny, dzieci. Mogłem pozwolić sobie na wyjazd na 70 dni. Zobaczyłem Motne Hermoso - miasteczko nad oceanem. Są tam potężne, wiekie plaże. Jeździ się tam motocyklem crossowym, quadem. Trochę jak na Rajdzie Dakar. Byłem w Mar de Plata. Oczywiście Buenos Aires. Stadion, na którym karierę zaczynał i kończył Diego Maradona. Jednak największe wrażenie wywarło na mnie Cataractas del Iguazu. Park narodowy znajdujący się na liście UNESCO. Zaliczany do naturalnych siedmiu cudów świata. Dżungla, 225 wodospadów. Naprawdę ogromna siła natury. Można tam podpłynąć łódką pod wodospad. Cały dzień chodzenia po dżungli - relacjonuje Kaczmarek.
Jak dodaje, "Argentyna jest naprawdę piękna". Przed wyjazdem czytałem o atrakcjach. Chciałem wiedzieć co warto zobaczyć, żeby nie chodzić bez sensu tylko wiedzieć na co warto przeznaczyć czas - mówi.
Żużlowy mistrz Argentyny dodaje, że taki pomysł na rozpoczęcie sezonu to idealna szansa na sportowy rozwój dla mniej doświadczonych żużlowców.
Zwłaszcza młodym zawodnikom polecam taki wyjazd. Można rozwijać umiejętności, pasje. Dostajesz bilet lotniczy, mieszkanie. Można nauczyć się też pracy przy sprzęcie. U nas coś się psuje, zamawiasz i na drugi dzień dostajesz. Tam trzeba pokombinować. Taka żużlowa szkoła życia - zaznacza.