Wiele wskazuje na to, że mały niedźwiadek, który kilka dni temu wędrował samotnie w rejonie nartostrady z Kotła Goryczkowego do Kuźnic i żałośnie nawoływał, dołączył do swojej matki. Na razie nie będziemy jednak otwierać szlaków turystycznych w tym rejonie - mówi zastępca dyrektora Tatrzańskiego Parku Narodowego Filip Zięba.
Jak podkreślił Filip Zięba, na razie nie ma nowych wiadomości, cały czas powtarzają się te sprzed kilku dni.
Mamy tropy małego niedźwiadka, mamy tropy dorosłego osobnika i wszystko wskazuje na to, że doszło do połączenia matki z młodym. Oczywiście, nie jesteśmy w stanie tego na 100 procent powiedzieć, no ale tak już się dzieje w przyrodzie, jest duże prawdopodobieństwo, że ta historia zakończy się szczęśliwie - zaznaczył.
Jego zdaniem, dłużej jak 10, czy 12 dni bez matki, ten niedźwiadek nie miałby szans na przeżycie.
Widzieliśmy, co się dzieje w tym terenie i mieliśmy tropy dorosłego osobnika, a więc ten kierunek, który został przez nas podjęty możliwe, że przyniósł dobry efekt - podkreślił. Jak dodał, decyzja o zamknięciu szlaków turystycznych w tym rejonie na razie się nie zmienia.
Działamy według protokołu, w którym jest jasno określone, co robić, czyli wyeliminować czynnik ludzki, ten niepokój, który człowiek może wywołać wśród niedźwiedzi. I główny cel tego zamknięcia polegał na tym, żeby niedźwiedzie miały spokój. Gdyby doszło do połączenia, to nie chcielibyśmy przerabiać znowu tego, że na skutek obecności człowieka znowu doszło do rozłączenia matki i niedźwiadka - wyjaśnił.