W słowackich Tatrach rozpoczęły się kontrole. Pracownicy parku narodowego wraz z ratownikami górskimi, sprawdzają czy turyści wyruszający na szczyty, na które nie prowadzą znakowane szlaki turystyczne, mają przewodnika i czy posiada on odpowiednie uprawnienia.
Słowacy zdecydowali się na te kontrole po rekordowej serii wypadków śmiertelnych, do których dochodziło często w miejscach, gdzie nie prowadzą szlaki turystyczne.
Kontrole zaczęły się i nie dotyczy to tylko Gerlacha, ale wszystkich szczytów wysokich gór słowackich, na które nie prowadzi szlak i które według słowackich przepisów wymagają towarzystwa przewodnika. Musi to być przewodnik, który jest zaakceptowany i ma akredytację słowackich służb- mówi RMF FM przewodnik wysokogórski - Jan Gąsienica - Roj.
Wśród osób, które zginęły było też wielu Polaków. Na przykład wypadek z początku roku, kiedy przewodnik bez odpowiednich uprawnień zabrał dwóch klientów i zginęli wszyscy.
To była niestety straszna tragedia, ale niestety tak było. Ten człowiek nie powinien tam być, nie powinien podawać się za przewodnika i nie powinien tym ludziom obiecać, że zdobędzie z nimi bezpiecznie Gerlach- mówi Jan Gąsienica - Roj.
Wszyscy powinni pamiętać, że tej chwili wyruszając na wycieczkę z przewodnikiem bez odpowiednich uprawnień, można się narazić na konsekwencje finansowe.
Finansowe konsekwencje, mandat to jest jedno, ale przewodnik z odpowiednimi kwalifikacjami ma wszystkie stosowne ubezpieczenia. Powinien mieć bardzo wysokie OC, bo jest to zawód trudny i ryzykowny. Tego ryzyka nie możemy wykluczyć. Ono nam będzie stale towarzyszyć, my go tylko możemy minimalizować. Poza tym OC to również akcja ratunkowa, która jest płatna na Słowacji - dodaje Jan Gąsienica-Roj.