Przeszło 250 Polaków ratowali słowaccy ratownicy minionej zimy. Jesteśmy na drugim miejscu, zaraz po Słowakach pod względem liczby wypadków górskich u naszych południowych sąsiadów. Na trzecim są Węgrzy, a na czwartym Czesi. Jeszcze gorzej wypadamy w statystykach wypadków śmiertelnych. W co czwartym zginął Polak.
Zimą słowaccy ratownicy udzielili pomocy prawie dwóm tysiącom turystów i narciarzy. Niemal co siódmy z nich był Polakiem. 202 z tych osób uległy poważnym wypadkom wymagającym długiego leczenia.
Wyjątkowo dużo minionej zimy było wypadków śmiertelnych - zginęło aż 20 osób. Najwięcej wśród nich było upadków z dużej wysokości, które były przyczyną śmierci dziewięciu wspinaczy i turystów. Trzy osoby zginęły w lawinie. Niestety nasi rodacy mieli duży udział w tej smutnej statystyce. Co czwarta ofiara śmiertelna w słowackich górach to właśnie Polak. Nasi turyści zginęli po upadkach z dużej wysokości na Gerlachu, w Małej Fatrze i pod Łomnicą.
Wminionym sezonie zimowym słowaccy ratownicy górscy przeprowadzili 1946 interwencji we wszystkich ośrodkach górskich na Słowacji. Ratowane osoby pochodziły z 30 różnych krajów. Większość (1194) to Słowacy, na drugim miejscu byli Polacy - 252, na kolejnych - Węgrzy - 132 i Czesi - 118. Większość obrażeń (940) zaliczono do urazów średnich, 613 lekkich, a 202 ciężkich. Pozostałe interwencje dotyczyły turystów, którzy nie mieli obrażeń - były to poszukiwania, ratowanie turystów, którzy znaleźli się w niedostępnym terenie i inne.
Do Centrum obsługi połączeń alarmowych HZS dotarło 1019 wezwań pomocy. Najwięcej w lutym, kiedy w ciągu zaledwie 28 dni było ich 335. Oznacza to średnio 12 wezwań każdego dnia. Najwięcej interwencji miało miejsce w ostatnim tygodniu lutego, między 21 a 27 lutego, kiedy pogoda była najładniejsza.