Król Karol III jeszcze jako książę Karol - w 2002 roku - odwiedził Tatry. Spacerował wokół Morskiego Oka w towarzystwie ówczesnego dyrektora Tatrzańskiego Parku Narodowego (TPN) Pawła Skawińskiego, który wspomina, że były to niezapomniane chwile i wspaniały dzień. "Zapamiętałem go jako osobę, która obserwuje przyrodę, obserwuje krajobraz, co chwilę stawał i oglądał roślinność, szczyty, rozglądał się i zadawał dużo rzeczowych pytań, na przykład o rośliny endemiczne, czyli takie, które występują tylko i wyłącznie w Tatrach" - wspominał Skawiński.
Podróż ówczesnego księcia Edynburga, Kornwalii, Rothesay i Walii do stolicy Tatr odbyła się 13 czerwca 2002 roku. Śmigłowiec z księciem Karolem na pokładzie wylądował na Polanie Zgorzelisko - czyli poza granicami Parku Narodowego - i stamtąd kolumna samochodów wyruszyła w stronę Morskiego Oka. W samochodzie razem z księciem Karolem jechał ówczesny dyrektor TPN i brytyjski ambasador.
Książę siedział z przodu koło kierowcy, a ja razem z ambasadorem Wielkiej Brytanii z tyłu. Ruszyliśmy nad Morskie Oko. Pamiętam, że książę Karol był ubrany w pięknie skrojony, popielaty garnitur i skórzane buty. Stwierdziłem, że powinien zmienić buty na turystyczne, ale jak przyjechaliśmy już pod schronisko, kiedy książę wysiadł z auta został szybko rozpoznany przez przypadkowych turystów, więc nie było mowy, żeby przebierał buty przy tłumie osób. Ruszyliśmy na szlakiem wokół Morskiego Oka. Tam ścieżka prowadzi po głazach granitowych, a on w eleganckich skórzanych butach na skórzanej podeszwie - wspominał z rozrzewnieniem Skawiński.
Były dyrektor TPN pamięta moment wędrówki wokół słynnego tatrzańskiego jeziora, kiedy będąc dość blisko toni wodnej książę Karol asekurujący się długą, drewnianą laseczką, poślizgnął się na skale, ale zdołał ustać na nogach.
Dalszą drogę już ja szedłem od strony jeziora, a towarzyszący mi książę z drugiej strony. Pomyślałem, że jakby jeszcze raz się poślizgnął, to ja postaram się go złapać, a jak się nie uda, to razem wpadniemy do wody, ale bohaterem się nie stałem, bo już nie było więcej takich przygód do końca wycieczki - wspominał z uśmiechem Paweł Skawiński.
Przyrodnik wyznał, że książę Karol dużo pytał o przyrodę.
Zapamiętałem go jako osobę, która obserwuje przyrodę, obserwuje krajobraz, co chwilę stawał i oglądał roślinność, szczyty, rozglądał się i zadawał dużo rzeczowych pytań, na przykład o rośliny endemiczne, czyli takie, które występują tylko i wyłącznie w Tatrach. Pytał także o rośliny, które wtenczas kwitły nad Morskim Okiem. Porozumiewaliśmy się bardzo dobrze. Ja miałem przy sobie ściągę z botanicznymi nazwami łacińskimi i angielskimi odpowiednikami - sięgał pamięcią.
Książę był bardzo zadowolony z dnia spędzonego w Tatrach. Jego pobyt nad Morskim Okiem trwał ponad godzinę. Tego dnia nie było wielkich tłumów nad Morskim Okiem. Kiedy władze TPN dowiedziały się o przyjeździe następcy brytyjskiego tronu, szlak dookoła Morskiego Oka został sprawdzony i oczyszczony, ale jeden mały śmieć nie umknął uwadze księcia.
Podczas wycieczki książę zobaczył jeden śmieć i zanim ja zdążyłem zareagować, to on go podniósł. Wtedy powiedział mi, że jako młody chłopiec w dzieciństwie kiedy przebywał w swoich posiadłościach w ogrodach również zbierał śmieci. To pokazało jego szacunek do przyrody i dobre wychowanie od młodości, z szacunkiem do przyrody. To był miło spędzony czas i fajny dzień zakończony w schronisku nad Morskim Okiem. Tam gospodyni poczęstowała nas kieliszkiem litworówki - opowiadał Skawiński.
Przy schronisku nad Morskim Okiem książę Karola spotkał dzieci z Nowego Miasta Lubawskiego, które były w górach na wycieczce szkolnej. Ówczesny książę Walii zamienił z dziećmi kilka zdań.