Pierwszych dwoje dzieci z Ukrainy ma za sobą przeszczepy szpiku we wrocławskim Przylądku Nadziei. To pacjenci, którzy przyjechali z bombardowanego Kijowa. Kolejna dwójka czeka na transplantację.
Ta dwójka dzieci, która jest po transplantacji, to 11-letnia Ania i 16-letni Danił. To są dzieci z białaczkami, którym daliśmy drugą szansę - mówi profesor Krzysztof Kałwak, kierownik Kliniki Transplantacji Szpiku, Onkologii i Hematologii Dziecięcej Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu.
Miały umówione terminy na początek marca w Kijowie. Wymagały pilnych transplantacji, których nie dało się tam zrobić. One czekały na ratunek. Zostały do nas wywiezione - dodaje.
Danił chce zostać bokserem, jak Witalij Kliczko. Zdaniem profesora Kałwaka ma szansę to osiągnąć w przyszłości. Czekamy na odnowę chematologiczną. Myślę, że miesiąc po transplantacji będzie w stanie wyjść do domu, który mam nadzieje tutaj znajdzie. Będzie pod naszą opieką, bo mogą nadejść powikłania potransplacyjne. Wierzymy, że będzie ich niewiele - podkreśla profesor.
W przypadku dzieci, które są już po transplantacji i kolejnej dwójki, która na nią czeka, jest mowa o transplantacjach od dawcy niespokrewnionego. Pobrania komórek odbyły się w Niemczech lub w Polsce.
Pod opieką wrocławskiej kliniki jest w sumie ponad dwudziestu małych pacjentów onkologicznych z Ukrainy. W zależności od sytuacji są z mamami, albo dziadkami.
Te dzieci chciałyby wrócić do Ukrainy. Ale, żeby tak się stało musza być wyleczone i bezpieczne. Ich kondycja psychiczna jest trudna. Zostawiły tam częściowo rodziny. Cały czas obserwują co się dzieje, że tak naprawdę nie ma do czego wracać. Ale tutaj znalazły opiekę medyczną, ciepło i myślę, że drugi dom - dodaje profesor Kałwak.