Zdjęcie turysty, który stoi na krawędzi Wodospadu Szklarki, opublikował Karkonoski Park Narodowy. Jakby tego było mało, mężczyzna wziął na ręce dziecko. "To skrajnie nieodpowiedzialne zachowanie" - mówi RMF FM Przemysław Tołoknow, zastępca dyrektora KPNu.

REKLAMA

Teren jest oznakowany i obowiązuje tutaj zakaz schodzenia ze szlaków turystycznych. Ta osoba zeszła ze szlaku turystycznego i weszła w miejsce szczególnie niebezpieczne. Na krawędź Wodospadu Szklarki. Znajdują się tam oślizgłe kamienie i fragmenty drzew. Grozi to po prostu poślizgnięciem, spadnięciem z krawędzi wodospadu i upadkiem do wody - tłumaczy Przemysław Tołoknow, zastępca dyrektora KPN.

Dodatkowo tutaj mamy do czynienia z sytuacją, kiedy rodzic w sposób nieodpowiedzialny zabiera dziecko w takie miejsce. Bierze je na ręce, przemieszcza się, żeby ładnie zapozować do zdjęcia. To po prostu skrajnie nieodpowiedzialne i ryzykowne - dodaje.

Przy wodospadzie, powyżej samej krawędzi jest umieszczona informacja jako dodatkowe ostrzeżenie o tym, że dochodziło tam do wypadków śmiertelnych. Żeby turyści poważnie to potraktowali i nie wchodzili w to miejsce. Widzimy, że tutaj po raz kolejny to zlekceważono. To są naprawdę widoczne oznakowania, które powinny powstrzymać osobę zdrowo myślącą - podkreśla Przemysław Tołoknow.

Oczywiście za zejście ze szlaku turystycznego można dostać mandat, natomiast myślę, że tutaj przede wszystkim troska o zdrowie własne i własnego dziecka powinna być hamulcem - zaznacza.

Według pracowników KPN-u, w ciągu ostatnich 30 lat przy Wodospadzie Szklarki było 14 śmiertelnych wypadków.