28 października na Dużej Scenie im. Jerzego Grzegorzewskiego w Teatrze Polskim we Wrocławiu odbędzie się premiera "Szewców" Witkacego. "Częściowo zostały zmienione końcowe sekwencje spektaklu. Inaczej zagrane, inaczej ustawione niż to było dotychczas. Mam nadzieję, że będzie to zaskakujące" – zapowiedział reżyser Stanisław Melski.
Dyrektor artystyczny Teatru Polskiego we Wrocławiu Jan Szurmiej zwrócił uwagę, że Witkacy pisał "Szewców" przez siedem lat - od 1927 do 1934 roku. Inne swoje teksty pisał w ciągu dwóch, trzech tygodni, natomiast ten dramat powstawał, rodził się jakby w bólu twórczym - mówił.
W Polsce dramat doczekał się prapremiery w 1957 roku w Teatrze Wybrzeże w Gdańsku, a jego reżyserii podjął się Zygmunt Hübner. Pozycja ta została zdjęta przez cenzurę. Jeśli mówimy o tradycji “Szewców" we Wrocławiu to szerokim echem i popularnością, zdobywając różne nagrody na festiwalach, odbił się spektakl, który wyreżyserował w 1965 roku Włodzimierz Herman, twórca - razem z Bogusławem Litwińcem - Teatru Kalambur. Wywołał on w Polsce bardzo wielkie poruszenie. “Szewcy" pojawiały się w różnych okresach i zawsze był to prztyczek w nos dla władzy - ocenił Szurmiej.
Wspominając swoją pierwszą rolę w "Szewcach" - spektaklu wyreżyserowanym przez Jacka Bunscha, który swoją premierę miał na scenie Teatru Polskiego we Wrocławiu w 1982 roku - reżyser Stanisław Melski wskazał, że ze względu na stan wojenny przedstawienie było bardzo żywiołowo odbierane. Zwłaszcza sceny Dziarskich Chłopców kojarzono jednoznacznie z tym, co działo się na ulicach w tamtym czasie. Wtedy właściwie debiutowałem w tym teatrze w roli pierwszego Czeladnika - opowiadał. Po 40 latach mogę pokazać swoją wersję “Szewców", zupełnie inną od tamtej. Ona musi być inna, bo to był inny czas i wiele rzeczy się zmieniło, choć właściwie starałem się zrobić to bezczasowo, bardziej uniwersalnie - tłumaczył.
W spektaklu wystąpi 18 aktorów, a Czeladników grają również kobiety. Reżyser zdecydował się także wykorzystać w swojej realizacji fragmenty powieści Witkiewicza "Pożegnanie jesieni" i "Nienasycenie".
Prace były bardzo intensywne, tekst Witkacego jest gigantyczny, będzie się działo bardzo dużo. My właściwie przez 2 godziny 40 minut mówimy bez przerwy, żeby wejść w punkt, żeby wiedzieć, jak przenieść emocje, jak posługiwać się tym językiem, językiem Witkacego (...) to jest potworna praca - mówił Dariusz Bereski, który wciela się w rolę Sajetana Tempe. Przed nami jeszcze kilkanaście prób, wiele się jeszcze zmienia, dochodzą nowe elementy - dodał.