Fiaskiem zakończyło się przeprowadzone wczoraj referendum w sprawie odwołania burmistrza Lądka-Zdroju na Dolnym Śląsku. Wzięło w nim udział zbyt mało osób. Głosowanie jest więc nieważne.

REKLAMA

Żeby referendum w sprawie odwołania burmistrza Lądka-Zdroju Romana Kaczmarczyka było ważne, musiałoby zagłosować w nim 1879 osób. Do urn poszło wczoraj 1537 mieszkańców.

W referendum zadano pytanie, czy jesteś za odwołaniem burmistrza. 1496 osób zaznaczyło odpowiedź tak. 41 głosujących wybrało nie.

Dla mnie od samego początku było niezrozumiałe, że referendum się odbywa. Ja nic złego nie zrobiłem. Grupa inicjatorów referendum to 10 osób. Większość z nich to ludzie, którzy pełniły jakieś funkcje na terenie gminy, ale po tym jak zostałem burmistrzem zrezygnowałem ze współpracy z nimi. Zebrali się razem i spróbowali wykorzystać moment - komentuje burmistrz Roman Kaczmarczyk.

Wniosek o odwołanie burmistrza złożyła grupa inicjatywna. Zebrano pod nim ponad 1200 podpisów mieszkańców.

Wśród zarzutów jakie osoby, które doprowadziły do referendum mają wobec burmistrza są m.in. zadłużenie gminy na ponad 20 mln zł czy brak inwestycji infrastrukturalnych.

To nieporozumienie. Gmina musi zaciągnąć kredyt, żeby zapłacić inwestorowi, a rozliczenie następuje później - tłumaczy burmistrz.

Były 2 lata pandemii wiec inwestycje były zawieszone. Teraz wymieniamy za 7 mln zł lampy na LED, budujemy farmę fotowoltaiczną, parking przy wyciągu narciarskim czy remontujemy 3 ważne ulice - wylicza.