Co roku w poranek Niedzieli Wielkanocnej do dzieci przychodzi zajączek, albo króliczek wielkanocny. Zgodnie ze zwyczajem przynosi on prezenty. Są to głównie słodycze. To tradycja, która przywędrowała do nas z zachodu - podkreślają etnografowie.
Jak zauważa Agnieszka Szepetiuk-Barańska z Muzeum Etnograficznego we Wrocławiu - przed laty wieś Polska była biedna, więc ciężko było mówić o podarunkach z okazji Wielkanocy.
Dzisiaj dzieciom daje się słodycze, czekoladowe zajączki, jajka jako te pisanki, czy lukrowane baranki. Mają one w Niedzielę Wielkanocną takie zadanie, aby znaleźć te słodycze na przykład w trawie w ogrodzie. Troszkę jest to nawiązanie do takiego szukania zajączka wielkanocnego, ale to jest bardzo wtórna tradycja. Mocno związana raczej z makdonaldyzacją już dzisiaj tego święta. Nie doszukiwałabym się tutaj takich pochodnych regionalnych tego zwyczaju - mówi Agnieszka Szepetiuk-Barańska.
To bardziej anglosaska tradycja. Mam sąsiadów, którzy przyjechali z Wielkiej Brytanii i oni co roku to uskuteczniają. Bardzo chętnie obserwujemy w niedzielę rano z jakim wielkim zaangażowaniem i pietyzmem szukają tych jajek w trawie - dodaje etnografka.
Przedszkolaki z Przedszkola numer 5 we Wrocławiu przekonują z kolei, że prezenty zostawione przez zajączka wielkanocnego czasami niełatwo znaleźć.
Szukam ich w szafkach, na półkach, lub w roślinach - mówi jedna z dziewczynek chodzących do grupy sześciolatków.
Ostatnio zając schował mi jeden prezent za telewizorem. On musi przychodzić w nocy, żeby nikt go nie widział. Nawet mój pies go nie zauważy - tłumaczy jeden z chłopców.