Policjant z Wrocławia pomógł rannej Ukraince, którą spotkał na przejściu granicznym. Jej dom został zburzony po ataku Rosjan, a ona sama ewakuowana do Polski, gdzie nie znała nikogo. Funkcjonariusz przyjął ją pod swój dach.
Policjanci z Dolnego Śląska są zaangażowani w służbę w rejonie przygranicznym i dbają o bezpieczeństwo osób, które przekroczyły granicę polsko-ukraińską.
Funkcjonariusze często mają do czynienia z niecodziennymi, zaskakującymi sytuacjami, któe wymagają odpowiedzialnych reakcji. Przed taką decyzją stanął policjant służący na co dzień w Oddziale Prewencji Policji we Wrocławiu - relacjonuje asp. szt. Monika Kaleta, z zespołu prasowego KWP we Wrocławiu.
Kilka dni temu policjant zauważył przy przejściu granicznym ranną, zapłakaną kobietę, która nie wiedziała, w którą stronę ma iść.
Podszedł do niej i usłyszał jak niewyobrażalna tragedia spotkała 31-latkę. Kilka godzin wcześniej, jeszcze zza wschodnią granicą, kobieta była w pracy i rozmawiała przez telefon ze swoim 8-letnim synem, kiedy nagle połączenie zostało zerwane. Syn był wówczas sam w domu. Budynek został zbombardowany przez wojska rosyjskie i zostały z niego tylko zgliszcza. Sąsiedzi wyciągnęli 8-latka z zawalonego domu i w stanie krytycznym został przewieziony do szpitala w Ukrainie - przekazała Monika Kaleta.
W związku z atakiem wojsk rosyjskich na miasto, w którym kobieta mieszkała, ewakuowano ją do Polski. W naszym kraju nikogo nie znała, nie miała też kontaktu z mężem, który walczy na froncie.
Policjant zorganizował pomocy psychologiczną, a ludzie dobrej woli sfinansowali leki potrzebne do operacji jej syna. Funkcjonariusz zdecydował, że przyjmie kobietę pod dach swojego rodzinnego domu na Dolnym Śląsku. Zobowiązał się też, że kiedy jej syn wydobrzeje, pomoże w jego transporcie z Ukrainy do Polski i obojgu zapewni miejsce zamieszkania.
Dzięki takim postawom nasi sąsiedzi z Ukrainy mają wiarę w lepszą przyszłość - tak o postępowaniu kolegi mówią policjanci z Komendy Wojewódzkiej we Wrocławiu.