Pewien mężczyzna udawał, że źle się czuje i postanowił zadzwonić po pogotowie. W rzeczywistości nie potrafił wyjść z alkoholowej libacji z kolegami. Teraz musi zapłacić pół tysiąca złotych mandatu.
Pogotowie ratunkowe z powiatu oleśnickiego na Dolnym Śląsku pojechało do wezwania w jednej ze wsi koło Twardogóry (Dolnośląskie). Ze zgłoszenia wynikało, że mężczyzna skarżył się na ból w klatce piersiowej, po czym zemdlał.
Po przyjeździe okazało się, że mężczyzna, który miał być nieprzytomny był przytomny. Wzywał sam ambulans do siebie. Był pod wpływem alkoholu. A powodem wezwania było to, że od trzech dni spożywał alkohol z kolegami i nie potrafił powiedzieć, że ma już dość. Wpadł na pomysł, aby zadzwonić po karetkę, żeby go zabrała. Nie potrafił powiedzieć, gdzie. Liczył, że go stamtąd zabierzemy, bo sam nie był w stanie wstać od kolegów i alkoholu - powiedział reporterowi RMF MAXX dr Paweł Gawłowski, kierownik pogotowia w Oleśnicy.
Doktor dodał, że na miejsce wezwano policję, która ukarała imprezowicza mandatem karnym w wysokości 500 złotych.
Jak podało oleśnickie pogotowie, tylko w zeszłym roku ambulanse tej jednostki wyjeżdżały łącznie 7902 razy. Aż 6272 wyjazdów, czyli 79,5% nie było związanych ze stanem nagłego zagrożenia zdrowotnego.
Autor: Piotr Paszkowski / RMF MAXX Oleśnica