Ponad 40 tys. wolontariuszy, 450 akcji na 39 rzekach i tysiąc ton zebranych śmieci - takimi liczbami zakończyła się akcja Czysta Odra i Czysta Wisła. Wielkie sprzątanie brzegów rzek trwało od początku roku do dziś. Teraz we Wrocławiu przyszedł czas na podsumowanie.
Uczestnicy akcji sprzątali przede wszystkim brzegi rzek, ale w wielu miejscach organizowane były także akcje na kajakach i łodziach, by wyłowić śmieci także z samej wody. W trudno dostępne miejsca angażowani byli płetwonurkowie.
Łącznie zebrano tysiąc ton odpadów, najwięcej z tworzyw sztucznych. Wrzucamy do rzeki butelki, styropian, folie, wiadra, kanistry - te stanowiły aż 50 proc. znalezionych śmieci. Wśród wyłowionych rzeczy znalazły się też miejskie hulajnogi, meble, lodówki, telewizory. Z samej Wisły wolontariusze wyciągnęli 21 tys. opon i mnóstwo części samochodowych.
To są przestępstwa, za które musiały być odpowiedzialne jakieś mafie śmieciowe. W wodzie znajdowały się elementy karoserii, foteli, kabli. To jest problem na ogromną skalę w naszym kraju. Na pewno z powodu zbyt niskich kar - 500 zł mandatu, nie ma dla takich grup żadnego fiskalnego znaczenia. Gdyby to było 50 tys. zł to może by się zastanowili, czy warto ryzykować. Inna sprawa to, że nie egzekwujemy tych kar, a martwe prawo jest gorsze, niż brak prawa - mówił reporterce RMF FM Martynie Czerwińskiej, znany wrocławski ekolog i koordynator akcji Dominik Dobrowolski.
Ogromnym problemem jest też szkło - popularne "małpki" to w rzekach plaga. Miliard takich opakowań trafia rocznie do środowiska.
Zamiast do recyklingu, trafiają nie tylko do rzek, ale także do lasów. Lasy Państwowe wydały w zeszłym roku na sprzątanie 30 mln zł. Zaśmiecanie to jest gigantyczny i kosztowny problem, za który płacimy my wszyscy - mówi Domonik Dobrowolski i dodaje, że ekologia to zdrowie, czyste rzeki i czyste powietrze.
Akcja sprzątania miała się zakończyć po pierwszym półroczu, ale z uwagi na powódź wolontariusze wrócili na brzegi rzek. Chcieli zebrać jak najwięcej popowodziowych śmieci, które zebrała, a następnie wyrzuciła wielka woda. Wolontariusze zaznaczają jednak, że to kropla w morzu potrzeb.
Sami nie jesteśmy w stanie wszystkiego posprzątać, w to muszą się zaangażować samorządy, wojsko, wiele organów, nasza praca jest symboliczna, ma być impulsem do dalszych działań - mówi Dobrowolski.
Po katastrofie ekologicznej na Odrze w 2022 r., kiedy wyłowiono z rzeki 250 ton śniętych ryb ruszyła też akcja ODROdzenie. To inicjatywa społeczna, która powstała, by odbudować bioróżnorodność w rzece. Od tamtej pory udało się uzbierać 100 tys. zł.
Za te pieniądze najpierw wyhodowano, a później wpuszczono do wody 1,5 mln: szczupaków, sandaczy, cert, brzan i jaziów. Ryby są niewielkie i młode, za dwa lata zaczną się rozmnażać. Mamy więc w Odrze mniej śmieci, ale więcej ryb - mówi Przemysław Przybylski, współorganizator akcji.
Czyste rzeki są nam bardzo potrzebne i to jest nasz wspólny interes. Czysta, dzika rzeka pozwala przeciwdziałać suszom, łagodzić skutki wielkich powodzi. Takie katastrofy coraz częściej obserwujemy, dlatego musimy dbać o wodę. Ta akcja to jest pretekst aby o tym mówić - dodał Przybylski.
Zarybianie odbyło się na dopływach Odry (Nysa Łużycka, Bóbr), na obszarze Międzyodrza i na Odrze Środkowej. Część narybku zostało wyhodowane w Ośrodku Zarybieniowym PZW w Szczodrem koło Wrocławia.