2 lata bezwzględnego więzienia za celowe i świadome okaleczenie psa poprzez wlanie mu do pyska żrącego płynu do czyszczenia toalet - taki wyrok wydał dziś Sąd Okręgowy we Wrocławiu. Oskarżony Marcin W. nie przyznał się do winy.
Jego obrona domagała się uniewinnienia lub uchylenia wyroku sądu pierwszej instancji, który skazał mężczyznę na dwa lata więzienia i 15-letni zakaz posiadania zwierząt. Obrońca przekonywał, że proces miał charakter poszlakowy, a materiał dowodowy zgromadzony w tej sprawie nie pozwala jednoznacznie wskazać na winę i sprawstwo oskarżonego.
Do wydarzeń opisanych w akcie oskarżenia doszło w styczniu 2021 r. Według prokuratury, Marcin W. wlał do pyska psa butelkę żrącego płynu do czyszczenia toalet. Zwierzę doznało rozległych obrażeń - oparzeń jamy ustnej, martwicy okolic wędzidełka językowego, obrzęku całego języka i błon śluzowych. Pies miał liczne krwawiące rany w pysku, martwice podniebienia twardego i martwice błony śluzowej przełyku.
Suczkę Zizi udało się uratować. Do końca życia będzie się jednak zmagać z problemami.
Wydany dziś wyrok jest prawomocny.
Uzasadniając orzeczenie sędzia Joanna Żelazny podkreśliła, że choć w tej sprawie - jak wskazywał obrońca oskarżonego - nie było dowodów bezpośrednich, były liczne dowody pośrednie m.in. zeznania świadków, opinia biegłej, dokumentacja fotograficzna i dokumentacja medyczna. Biegła oraz lekarz weterynarii, odnosząc się do rozległości obrażeń, jakich doznał pies i do ich umiejscowienia, wykluczyli, że mogły one powstać na skutek przypadkowego spożycia proszku lub substancji trującej.
Przeciwnie, potwierdzali, że to musiała być ciecz, w dużych ilościach i to ciecz skoncentrowana, zatem też odpadała wersja oskarżonego jakoby pies mógł spożyć np. wodę z prania. (...) Wykluczona została też wersja, by do spożycia tego środka drażniącego doszło na skutek zlizania takiego środka z podłogi, ponieważ wtedy te obrażenia powstałyby tylko w obrębie jamy ustnej, poza tym zwierzę ma instynkt samozachowawczy, więc nie kontynuuje zachowań, które przynoszą mu ból - mówiła sędzia Żelazny.
Podkreśliła, że posiadanie zwierzęcia domowego nie jest obowiązkiem nakładanym na nas, a wynikiem dobrowolnej decyzji i każdy, kto decyduje się na sprawowanie opieki nad zwierzęciem jest zobowiązany do zapewnienia mu ochrony i opieki. Ale ta opieka nie może się tylko sprowadzać do ochrony przed głodem, czy przed pragnieniem, ale również do ochrony przed stresem, strachem i nade wszystko przed cierpieniem fizycznym i psychicznym. Oskarżony wszystkie te reguły naruszył i to świadomie - tłumaczyła.
Sędzia podkreśliła, że Marcin W. był w przeszłości wielokrotnie karany, w tym również za przestępstwa z użyciem przemocy. Dlatego też w naszej ocenie kara wymierzona oskarżonemu jest współmierna do stopnia winy, społecznej szkodliwości czynu, uwzględnia cele wychowawcze wobec oskarżonego, ale też cele w zakresie społecznego oddziaływania, które przy tego typu czynach nie mogą być marginalizowane. Kara musi wywrzeć przekonanie, że akty okrucieństwa wobec zwierząt, których nadal jest sporo (...) spotkają się z odpowiednią reakcją karną - podsumowała sędzia.
To jest naprawdę słuszny i sprawiedliwy wyrok - komentowała po ogłoszeniu wyroku adwokat Katarzyna Piątkowska-Zagiczek, pełnomocnik oskarżyciela posiłkowego - Fundacji Centaurus.
Zadowolenie z wyroku wyraził także Norbert Ziemlicki z Fundacji. Obawiamy się jednak, że będzie problem z jego wykonaniem. Oprawca, kat Zizi wyjechał z Polski, wiemy, że na dzień dzisiejszy przebywa w Szwecji - powiedział.