Motorniczy tramwaju pod którym w ostatni piątek zginął 4-letni chłopiec, nie świadczy pracy - powiedział rzecznik Tramwajów Warszawskich Maciej Dutkiewicz. Mężczyzna nie został jeszcze przesłuchany.
Nieoficjalnie PAP dowiedziała się, że mężczyzna przebywa na zwolnieniu lekarskim i nie zostanie przesłuchany do końca miesiąca. Wciąż jest w złym stanie po wypadku.
Do tragedii doszło w piątek, 12 sierpnia o godz. 11.40 na linii 18 na ulicy Jagiellońskiej przy przystanku Batalionu "Platerówek". Uczestniczył w nim tramwaj starego typu - Konstal 105 - jadący w kierunku pętli Żerań FSO. 4-letnie dziecko zostało pociągnięte przez pojazd wzdłuż torowiska. Prawdopodobnie zostało przytrzaśnięte drzwiami. Chłopiec zmarł. Do tragedii doszło w momencie, kiedy wysiadał razem z babcią z ostatniego wagonu.
Jak informował rzecznik Tramwajów Warszawskich Maciej Dutkiewicz, wagon jest sprawny technicznie i ma ważny przegląd. Sprawne były też systemy zapobiegające przytrzaśnięciu pasażera i ruszenia z otwartymi drzwiami. Prawidłowo zadziałał hamulec bezpieczeństwa. "Z analizy zapisu urządzeń rejestrujących tramwaju wynika, że zahamował po użyciu hamulca bezpieczeństwa na dystansie 28 metrów w około 4 sekundy" - tłumaczył Dutkiewicz.
Policjanci apelują do wszystkich bezpośrednich świadków zdarzenia o kontakt z warszawską policją.