Do tragicznego wypadku doszło w czwartek w okolicy przystanku Grenadierów na alei Jerzego Waszyngtona w Warszawie. Tramwaj potrącił mężczyznę, a motorniczy, który nie zauważył, że doszło do wypadku, odjechał z miejsca zdarzenia. Sprawa trafiła do prokuratury.
Tragiczny wypadek wydarzył się w czwartek po południu w okolicy przystanku Grenadierów na alei Jerzego Waszyngtona w Warszawie.
Około 40-letni pasażer wysiadł z tramwaju, drzwi zostały zamknięte i potem w jakiś sposób dostał się pod już ruszający tramwaj. Niestety ten wypadek skończył się śmiercią tej osoby. Pracujemy razem z policją, by dokładnie wyjaśnić przebieg tego wypadku - powiedział Maciej Dutkiewicz z Tramwajów Warszawskich.
Według ustaleń reportera RMF MAXX Przemysława Mzyka - motorniczy nie widział momentu wypadku i dopiero na wysokości mostu Poniatowskiego zatrzymał tramwaj.
Jest to skład starego typu w którym nie ma monitoringu. Prowadzący skład był trzeźwy, ale pobrano mu krew do badań.
Motorniczy nie widział, że kogoś potrącił i pojechał dalej ciągnąc ze sobą mężczyznę. Tramwaj zatrzymał dopiero przed mostem Poniatowskiego, gdy dostał informację od nadzoru ruchu. Dyżurny został poinformowany o wypadku przez motorniczego z następnego tramwaju.
Policjanci przekazali sprawę do Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga. Śledczy zaznaczają, że czynności prowadzone są w sprawie i na razie nie ma jeszcze decyzji czy motorniczy zostanie przesłuchany jako świadek czy podejrzany.Motorniczy w Tramwajach Warszawskich pracuje od 2016 roku.