Rzeźba siusiającego chłopca stanęła przy ulicy Belgijskiej w Warszawie. Figura nawiązuje do słynnej instalacji "Manneken pis" w Brukseli. Nasz reporter Michał Dobrołowicz sprawdził, jakie reakcje nowa rzeźba wywołuje wśród mieszkańców stolicy.
Zatrzymałam się przy rzeźbie, bo jest ładna. Wyobrażam sobie, że tu będzie działać fontanna. Figura przypomina mi mojego 3-letniego synka pod drzewem. Mnie kojarzy się z moim miejscem pracy, które działa tuż obok, czyli ze żłobkiem. Wiele osób tutaj się zatrzymuje, to coś innego w tej przestrzeni, coś nowego - opisują w rozmowie z naszym reporterem mieszkańcy stolicy.
Na temat brukselskiej figury siusiającego chłopca powstało wiele legend.
Jedna z nich wskazuje, że chłopiec był synem jednego z królów belgijskich. Podczas polowania w lasach, znajdujących się wokół Brukseli, malec zaginął. Król rozkazał przeszukać wszystkie pobliskie lasy, jednak nikt nie mógł dziecka odnaleźć. Dopiero po kilku dniach, gdy wszyscy stracili już nadzieję na odszukanie królewicza, pewien leśniczy, bardzo spragniony, usłyszał szemrzący strumyczek. Odsunął gałęzie, wstrzymujące go od źródła wody, i zobaczył nagiego, sikającego chłopca.
Inna legenda mówi, że w XIV wieku Bruksela została zaatakowana i była oblegana. Najeźdźcy chcąc zdobyć miasto zaplanowali, iż podłożą materiały wybuchowe w murach miasta i dostaną się łatwo do środka. Jednak mały chłopiec szpiegując agresorów, odkrył miejsce, gdzie zaraz miał nastąpić wybuch. Według legendy, gdy zobaczył, co się dzieje, oddał mocz na palący się lont, czym uratował miasto.