Śledztwo w sprawie wypadku radiowozu, którym poza pruszkowskimi policjantami jechały dwie nastolatki, zostało przejęte przez prokuraturę okręgową w Warszawie. Chodzi o zdarzenie z ubiegłego poniedziałku, gdy dwaj funkcjonariusze po interwencji w Dawidach Bankowych na Mazowszu zabrali do samochodu 17-latkę oraz 19-latkę.
Jakie są powody takiej decyzji? Chodzi przede wszystkim o uniknięcie zarzutu stronniczości śledczych.
Prokuratura w Pruszkowie, która zajmuje się sprawą, współpracuje z komendą powiatową - miejscem służby funkcjonariuszy, którzy jechali radiowozem. Okazuje się, że decyzja o przejęciu śledztwa przez prokuraturę wyższego szczebla, została podjęta już w zeszłym tygodniu.
Co teraz dzieje się w postępowaniu? Śledczy kontynuują przesłuchania świadków i pokrzywdzonych.
Do tej pory - jeszcze w Pruszkowie - przesłuchano 19-letnią pasażerkę radiowozu. Śledczy wciąż czekają na opinię medyczną dotyczącą obrażeń jej młodszej koleżanki. Ona najbardziej ucierpiała po tym, jak pojazd wjechał w drzewo.
Postępowanie dotyczy spowodowania wypadku oraz nieudzielenia pomocy pokrzywdzonym. Policjanci kazali nastolatkom oddalić się z miejsca zdarzenia i nie wezwali karetki.
We wtorek komendant stołeczny policji zawiesił dowódcę patrolu.
Powodem decyzji o zawieszeniu dowódcy patrolu była analiza materiału dowodowego zebranego w postępowaniu dyscyplinarnym.
Komenda przejęła też postępowanie dyscyplinarne w tej sprawie od komendy powiatowej w Pruszkowie.
W ubiegły poniedziałek wieczorem funkcjonariusze z Pruszkowa otrzymali zgłoszenie dotyczące wypalania kabli. Pojechali na miejsce. Tego wypalania nie potwierdzili, natomiast było jakieś ognisko - mówiła wtedy Karolina Kańka z Komendy Powiatowej Policji w Pruszkowie.
Funkcjonariusze zakończyli interwencję i zabrali do radiowozu dwie nastolatki. W pewnym momencie w miejscowości Dawidy Bankowe doszło do wypadku radiowozu. Funkcjonariusz stracił panowanie nad samochodem i uderzył w drzewo. Dziewczyny same zgłosiły się na pogotowie, a potem jedna z nich pojechała do szpitala.
O zdarzeniu Komendant Powiatowy Policji w Pruszkowie poinformował Biuro Spraw Wewnętrznych Policji, prokuraturę, a także Komendanta Stołecznego Policji.
Początkowo policjantów nie zawieszono, a zakazano jedynie prowadzenia pojazdów służbowych. Potem obaj poszli na zwolnienia lekarskie.