Radomski radny usłyszał zarzut spowodowania wypadku drogowego na przejściu dla pieszych, w którym ranne zostały dwie nastolatki. Jedna z 15-latek przeszła operację neurochirurgiczną i nadal przebywa w szpitalu. 40-latkowi grozi kara do ośmiu lat więzienia.

REKLAMA

Rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Radomiu Agnieszka Borkowska poinformowała PAP we wtorek, że prokurator w poniedziałek przedstawił Piotrowi Kotwickiemu (zgodził się na podanie pełnych danych - PAP) zarzuty związane z wypadkiem, do którego doszło na początku marca w Radomiu na ul. Warszawskiej.

40-latek usłyszał zarzut umyślnego naruszenia zasad bezpieczeństwa w ruchu drogowym. Z ustaleń prokuratury wynika, że radny, kierując samochodem, poruszał się z nadmierną prędkością, wynoszącą nie mniej niż 85 km na godzinę, co oznacza, że mógł przekroczyć prędkość o co najmniej 35 km na godzinę. Gdy dojeżdżał do oznakowanego przejścia dla pieszych, nie zachował szczególnej ostrożności, ominął inny pojazd, który zatrzymał się przed przejściem, by przepuścić grupę pieszych.

W następstwie tego podejrzany nie ustąpił pierwszeństwa prawidłowo przekraczającym przejście nastolatkom, w wyniku czego doszło do ich potrącenia - przekazała rzeczniczka. Jedna z pokrzywdzonych doznała złamania kości śródstopia, druga urazu czaszkowo-mózgowo-twarzowego, który - jak podkreślił prokurator - stanowi chorobę realnie zagrażającą życiu. Nastolatka nadal przebywa w szpitalu.

Rzeczniczka powiedziała, że w chwili popełnienia wypadku kierowca był trzeźwy. Przeprowadzone badania na obecność alkoholu lub substancji psychoaktywnych nie wykazały obecności w organizmie podejrzanego substancji zabronionych - zaznaczyła.

Podejrzany przyznał się do popełnionego czynu, złożył krótkie wyjaśnienia. Z ustaleń prokuratury wynika, że Piotr Kotwicki był wcześniej kilkukrotnie karany mandatami za naruszenie przepisów o ruchu drogowym, w tym dwukrotnie wiązało się to z zatrzymaniem prawa jazdy na okres trzech miesięcy za przekroczenie dozwolonej prędkości.

Teraz za popełenione przestępstwo grozi mu kara do lat ośmiu więzienia. W stosunku do mężczyzny prokuratura zastosowała środek zapobiegawczy w postaci poręczenia majątkowego w wysokości 5 tys. zł.

W związku ze spekulacjami w lokalnych mediach, rzeczniczka wyjaśniła, że prokuratura postawiła Kotwickiemu zarzut dopiero przeszło dwa tygodnie po wypadku, ponieważ w tym czasie kompletowano cały materiał dowodowy.

Przede wszystkim była istotna kwestia uzyskania pełnej dokumentacji medycznej dotyczącej pokrzywdzonej i dopiero po jej uzyskaniu można było wywołać opinię, co do stopnia obrażeń jej ciała, a następnie opinię biegłego z zakresu ruchu drogowego, który wyliczył prędkość, z jaką tuż przed wydarzeniem poruszał się podejrzany - przekazała Borkowska.

W oświadczeniu przesłanym mediom kilka dni po wypadku Kotwicki napisał, że jest "głęboko wstrząśnięty i załamany tragicznymi skutkami tego zdarzenia, bólem dzieci i rozpaczą ich rodzin". "Kwestia zdrowia dzieci jest teraz dla mnie absolutnie najważniejsza. Z całego serca chcę zrobić wszystko co mogę, aby pomóc im w powrocie do zdrowia" - zaznaczył. Jak dodał, wszystkie sprawy odłożył na dalszy plan, postanowił zawiesić wszelką aktywność społeczno-polityczną, w tym także członkostwo w klubie radnych PiS.