Zakończyły się prace ekip śledczych na zgliszczach hali centrum handlowego Marywilska 44 w Warszawie. Potężny kompleks, który mieścił 1400 pawilonów, spłonął doszczętnie 12 maja tego roku. Trwa śledztwo, a jedna z wersji mówi o tym, że pożar mógł być efektem działań sabotażowych.
Marywilska 44 była największym centrum handlowym w Warszawie. W obiekcie znajdowało się około 1400 sklepów i punktów usługowych wynajmowanych przez ponad 700 osób, głównie Azjatów.
Oględziny pogorzeliska rozpoczęto zaraz po uprawomocnieniu się decyzji nadzoru budowlanego zezwalającej na rozbiórkę spalonej hali, czyli 30 lipca tego roku. Rzecznik Prokuratury Krajowej, prok. Przemysław Nowak, przyznał, że nigdy wcześniej w Polsce nie dokonywano oględzin na taką skalę, a zakres czynności był bezprecedensowy.
Łącznie w oględzinach wzięło udział 55 prokuratorów z Warszawy, Katowic, Białegostoku, Lublina, Rzeszowa, Łodzi, Gdańska i ze Szczecina oraz 100 policjantów z Komendy Stołecznej Policji i innych jednostek garnizonu warszawskiego. Na miejscu byli także technicy i biegli z Akademii Pożarniczej w Warszawie oraz operatorzy maszyn.
Równolegle z oględzinami prowadzone były także inne czynności procesowe, w trakcie których m.in. zabezpieczono całą dokumentację niezbędną do wyjaśnienia przyczyn powstania i rozmiarów pożaru, zabezpieczono monitoring, a także przesłuchano ponad 60 świadków oraz 440 pokrzywdzonych - przekazał rzecznik Prokuratury Krajowej.
Obok pogorzeliska wybudowano zaplecze biurowo techniczne dla ekip. Były tam kontenery logistyczne, a także wóz dowódczo-sztabowy z pełnym wyposażeniem. Dodatkowo Zakład Obsługi Systemu Monitoringu m.st. Warszawy zapewnił kamery monitoringu miejskiego, infrastrukturę teleinformatyczną oraz systemy łączności radiowej.
Poza zebraniem całkiem pokaźnego materiału dowodowego, śledczy skupili się także na zabezpieczaniu towarów i pieniędzy kupców, które ocalały z pożaru.
W centrum handlowym były dwa kantory i dwa sklepy jubilerskie. W sumie ekipy zabezpieczyły 33 sejfy i 48 kasetek z pieniędzmi. Dotychczas udało się zwrócić poszkodowanym 2 mln zł w niespalonych banknotach, znaczną liczbę banknotów nadpalonych, 33 kilogramy spalonych pieniędzy w bilonie, kilogram złota oraz 3 kilogramy biżuterii.
Głównym celem przeprowadzanych oględzin było ustalenie przyczyn i ewentualnych sprawców pożaru. W śledztwie zabezpieczono ślady i przedmioty, które mogły mieć związek z wybuchem ognia. Wszystkie dowody zostały poddane odrębnym oględzinom, a następnie zostały przekazane powołanym w śledztwie biegłym.
Opinia ma zostać wydana w ciągu kilku miesięcy - poinformował prok. Nowak.