Tereny narażone na powódź w Warszawie znajdują się m.in. przy Moście Siekierkowskim, a także w Łomiankach - wynika z geomorfologicznej mapy Wisły. Jej autorzy, naukowcy z SGGW, wskazali na niej m.in. miejsca narażone na powódź oraz te warte zachowania i ochrony.
Publikację opracowaną przez naukowców możecie przeczytać pod TYM LINKIEM.
Geomorfologiczną mapę Warszawy i Doliny Wisły, z której można wyczytać, gdzie w stolicy Polski może dojść do katastrofy związanej z zalaniem terenu w czasie powodzi, stworzyli geografowie i geomorfolog z Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego w Warszawie. Dokonali tego, gromadząc kilkadziesiąt gigabajtów przetworzonych wizualnie danych ze skaningu laserowego.
Chciałem sprawdzić, gdzie w Warszawie w czasie powodzi będziemy mieli do czynienia z terenem zalanym przez rzekę - ewentualnie, czy są jakieś ślady dawnych powodzi - mówi dr Grzegorz Wierzbicki z Katedry Inżynierii Wodnej i Geologii Stosowanej Instytutu Inżynierii Środowiska SGGW w materiale filmowym udostępnionym przez SGGW. Chodziło o przedstawienie tego w znośny dla nieprofesjonalistów sposób - dodaje.
Na mapie teren zalewowy - tzw. żółwina zalewowa - jest wyświetlany na niebiesko. Jak mówi dr Wierzbicki, zagrożenie powodzią będzie wtedy, kiedy zostaną przerwane wały przeciwpowodziowe, a woda przeleje się górą.
Analizując dane z wielu wcześniejszych badań naukowcy ocenili, że teren zalewowy znajduje się po obu stronach Mostu Siekierkowskiego.
Po praskiej stronie Wisły widać, że w czasie powodzi woda będzie dążyć do Zakola Wawerskiego - uważa naukowiec z SGGW. Z kolei patrząc na mapie na tereny bardziej na północ, powyżej Warszawy, teren zalewowy jest w Łomiankach.
Z naszej analizy wynika, że Łomianki prędzej czy później czeka wielka katastrofa - uważa dr Wierzbicki.
Chcieliśmy w jasny sposób pokazać graficznie i w legendzie, która część Warszawy przynależy do doliny Wisły - i to tej niższej części doliny, czyli tarasu zalewowego, który - gdyby nie wały przeciwpowodziowe, to w czasie każdego wezbrania byłby zalewany - zaznaczył dr Wierzbicki.
Dodał, że wezbrania rzeki nie zawsze mają związek z ulewami, opadami deszczu w Warszawie, "ale często pochodzą z gwałtownych opadów w Karpatach albo z topnienia śniegu, który zakumulował się w Karpatach". Istnieje również ryzyko powodzi zatorowych - głównie zimą, kiedy główne koryto rzeki zapycha się lodem. Rzeka może wtedy ulec takiemu spiętrzeniu, że woda przeleje się górą, ponad najlepszymi wałami przeciwpowodziowymi.
Dzieje się to nawet przy względnie małej ilości wody. Woda szuka wtedy ulgi, nowej drogi, którą mogłaby ominąć zator - podkreślił geomorfolog.
Jego zdaniem Warszawa jest niejako do "zatorów predysponowana", bo dolina Wisły, a zwłaszcza jej część zalewowa, zwęża się i tworzy tzw. gorset - "smukłą talię" w okolicach Śródmieścia.
Prawdopodobnie dlatego w tym miejscu Warszawa powstała, bo był tu bardzo wysoki brzeg, wręcz przełom Wisły - zaznaczył dr Wierzbicki.
Na Wiśle w Warszawie naturalnie zatory były uwarunkowane tzw. przełomem, zwężeniem koryta rzeki i jej wypłyceniem.
Tutaj są twarde, odporne na erozję utwory geologiczne, takie jak gliny zwałowe, iły pstre (...) i prawdopodobnie w tych miejscach się te zatory wielokrotnie zdarzały. Wtedy woda szukając możliwości, jak to może ominąć formowała formy erozyjne, które naukowcy zaznaczyli na mapie - powiedział.
Dr Wierzbicki zauważył, że "spiętrzenia wody przez zatory lodowe na polskich rzekach nizinnych płynących na Mazowszu, na Podlasiu, takich jak Bug, Narew, Wisła - to główna przyczyna powodzi".
Wymienił, że jednym z najbardziej zatorogennych w Polsce, a może nawet w Europie, fragmentów rzek, jest odcinek Wisły poniżej Modlina. To z powodu wybudowanej we Włocławku zapory wodnej.
Przed tą zaporą woda w zasadzie stoi, a na stojącej wodzie znacznie szybciej rozwijają się zjawiska lodowe, czyli szybciej zamarza. Woda w rzece dołącza się do lodu, który jest na jeziorze - tłumaczył dr Wierzbicki.
Geomorfologiczna mapa Wisły może być przydatna dla służb odpowiedzialnych za gospodarkę wodną, ochronę przeciwpowodziową, ale także dla ubezpieczycieli, deweloperów i ludzi, którzy budują domy.
Naukowcy odkryli również, że "taras pozornie nadzalewowy, którego teoretycznie rzeka nie powinna zalać w czasie powodzi, ma bardzo dużo śladów erozji, które uczyniła rzeka".
Tam gdzie inni specjaliści z tej branży geografowie, geolodzy, hydrolodzy pokazywali, że mamy teoretycznie teren nadzalewowy, czyli mówię o Pradze Północ, Targówku, Białołęce - jest tyle świeżych śladów powodzi, że jest to jednak teren zalewowy - powiedział dr Wierzbicki. Jest to "naturalny kanał ulgi", który "prawdopodobnie funkcjonował głównie w czasie powodzi zatorowych". Dlatego - jego zdaniem, "nie można tam spać spokojnie, jeśli chodzi o problem powodzi".
Aby można było "spać spokojnie", to - zdaniem geomorfologa - trzeba "tak budować domy, aby nie było w nich piwnic, aby były na podwyższeniu, i liczyć się z tym, że dolne kondygnacje mogą jednak być podtopione". Co prawda, jak zaznaczył - "inżynieria wodna, hydrotechnika służy pomocą, wały przeciwpowodziowe są murowane często z przegrodami, które uniemożliwiają przesączanie przez nie wody", jednak "wszystko jest zawodne".
Chciałbym, żeby wszyscy mieszkający na terenach zalewowych o tym pamiętali - powiedział badacz. Jednocześnie przypomniał, że istnieje pojęcie pamięci powodziowej - i zastrzegł, że jest ona jednak krótka. Przypomniał, że w 2010 r. była duża powódź w Polsce nazywana powodzią stulecia, czy nawet tysiąclecia.
Za kilkadziesiąt lat będzie następna, pewnie równie katastrofalna, ale o tej z 2010 r. już będzie mało kto pamiętał, poza specjalistami - zauważył dr Wierzbicki.
Naukowców z SGGW zaskoczyły dwa miejsca w Warszawie, które są "godne ochrony i zachowania dla przyszłych pokoleń". Zaznaczyli je na mapie geomorfologicznej Wisły. Chodzi o teren Natolina, położony poniżej Ursynowa.
Są tam liczne ślady świadczące o tym, że niedawno płynęła tam woda Wisły, być może to było ujście Jeziorki - powiedział naukowiec. Drugie miejsce to Park Leśny Bródno, gdzie - ich zdaniem - "pięknie zachowały się prawdopodobnie stare koryta rzeki".
Autorzy mapy wykonywali dużo terenowych badań, m.in. odcinka Wisły powyżej Płocka, między Górą Kalwarią a Dęblinem, rzeki Bug.
Doświadczenia z terenów naturalnych, gdzie wszystko jest łatwo widoczne, bo nie jest zabudowane, przenieśliśmy w teren zurbanizowany - podkreślił dr Wierzbicki. Jak dodał "tego typu badania zawsze powinny być zweryfikowane w terenie". Mam nadzieję, że taką weryfikację kiedyś zrobimy. Wszystko zostało wykonane zdalnie, na ekranie monitora - zaznaczył.