"Nigdy jeszcze w grudniu, styczniu, lutym, marcu nie widzieliśmy aż tak niskiej wody w Wiśle" – mówią osoby pracujące nad tą rzeką. I chociaż 71 cm, jakie dziś widzimy na wodowskazie na bulwarach w Warszawie to nie smutny rekord, sytuacja jest poważna.
Poziomy wód są wyjątkowo niskie, właściwie rekordowe - mówi Robert Jankowski, kapitan szkuty Dar Mazowsza, który organizuje rejsy po Wiśle. My pływamy tradycyjnymi, drewnianymi łodziami i płyniemy przy każdej wodzie, nawet tej rekordowo niskiej, ale ta sytuacja sprawia bardzo wiele różnych problemów. Turystycznie dajemy radę, zaś ekonomicznie, gospodarczo, przyrodniczo jest to stan nienormalny, którym należy się zająć, ale też martwić - dodaje.
Stan Wisły można sprawdzić w aplikacji. Są też dane, ile wody w danym momencie przepływa przez Warszawę.
Teraz to trochę ponad 300 metrów sześciennych na sekundę, czyli 300 ton - tłumaczy kapitan. Wydaje się, ze to bardzo dużo, ale tak naprawdę powinno jej przepływać przynajmniej 4 razy więcej. 1500 czy 2000 ton o tej porze roku było normą - mówi.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla video
Zmiany klimatu widać gołym okiem. Mała ilość opadów, niewiele śniegu zimą, a do tego nieprzewidywalne, gwałtowne zjawiska. Zmiany można zauważyć również w funkcjonowaniu zwierząt żyjących przy rzece.
Bobry, zamiast się wylegiwać i siedzieć w norach, a wychodzić tylko na pożywienie, stały się niesamowicie aktywne - mówi Robert Jankowski. Z jednej strony jest to wysoka temperatura, ale z drugiej te zwierzęta czują, że coś jest nie tak z poziomem wód gruntowych. Próbują sobie zabezpieczyć odpowiednią wysokość, intensywnie tną drzewa, pracują, budują zapory, zasieki na rzece, jazy naturalne po to, żeby maksymalną ilość wody skumulować w terenie. Jest to element naturalnej retencji, także nie należy mieć pretensji do bobrów. One się zachowują zgodnie z hydrologiczną logiką - dodaje.
W porównaniu do ubiegłego roku, sytuacja jest znacznie poważniejsza. Wtedy latem było dramatycznie mało wody, ale nie brakowało jej zimą.
Mieliśmy półtora metra, prawie cały czas - mówi Jan Piotrowski, pełnomocnik Warszawy ds. Wisły. Mamy początek marca, prawie wiosnę, a sytuacja wygląda o tyle niepokojąco, że tej wody już teraz jest bardzo mało i spodziewamy się, że będzie jej jeszcze mniej w wakacje - tłumaczy.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla video
To efekt bardzo suchych zim i niewielkich opadów śniegu, także w górach, więc nie spłynie on na wiosnę i nie zasili rzeki. Sytuacja wpływa na życie osób, które żyją z Wisły.
Stawiamy na tradycję drewnianych łodzi, lubimy tą stołeczną, pasażerską, tradycyjną w dzielnicy Wisła, ale ona trochę jest też wypadkową tego, jaka jest Wisła - podkreśla Jan Piotrowski. Mamy płaskodenne łodzie, mamy dużo drewnianych łodzi o szerokich pokładach, które mają niskie zanurzenie właśnie dlatego, żebyśmy mogli z Wisły korzystać. Nie mamy tyle wody, żebyśmy mogli pływać dużymi jednostkami. Oczywiście pięknie wspomina się rejsy do Młocin, regularne rejsy do Płocka, którymi można było płynąć wieczorami. To jest raczej pieśń przeszłości - puentuje.
Wody w Wiśle powinno być o półtora metra więcej, żeby można było mówić o strefie wody średniej. Teraz to strefa wody niskiej.
Tak naprawdę mamy do czynienia z suszą - mówi nam Grzegorz Walijewski, hydrolog Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej. Niestety, musimy się powoli przyzwyczajać do takiego smutnego obrazka. W jeziorach też jest bardzo mało wody. Właściwie od 2014 roku mamy permanentną suszę. Czasami jest lepiej, czasami gorzej, ale sytuacja jest niebezpieczna. Patrząc na pomiary z ostatnich 10 lat, to tak niebezpiecznej sytuacji nie było od czasu tych hydrologicznych pomiarów. Analizowałem też to, co się działo od lat 50. zeszłego wieku. Takiej suszy głębokiej, właśnie w sezonie zimowym, jeszcze nie było. A to powoduje, że później w okresie wiosennym i letnim, ta susza będzie nam bardziej doskwierać - tłumaczy.
Przed nami dłuższe dni, wyższa temperatura, a to z pewnością nie poprawi sytuacji. Deszcz też nie pojawia się w prognozach na najbliższe dni, ale nawet gdyby miał padać, nie zmieni znacząco sytuacji.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla video
Opady widzimy dopiero w przyszłym tygodniu, ale to jest cały czas tak zwana kropla w morzu potrzeb - podkreśla Grzegorz Walijewski. Opady powinny być nie punktowe i intensywne, tylko jednostajne na większym obszarze. Tylko charakter opadów też się zmienił i niestety, susza będzie występowała w naszym kraju coraz częściej - zaznacza.
Problem z poziomem wody dotyczy nie tylko Wisły. Coraz więcej polskich rzek wysycha.
Roślinność zarasta w korytach, czasami trudno powiedzieć, gdzie w ogóle ta rzeka kiedyś płynęła - mówi hydrolog z IMGW. Tracimy wodę i powinniśmy zrobić wszystko, żeby ją zatrzymywać. Retencjonujmy ją, zatrzymujmy, a później wykorzystajmy tę wodę w okresach suchych. Traktujmy wodę jak skarb - zwraca uwagę.
Nadal jesteśmy przekonani, że skoro mamy wodę w kranach we własnych domach, to możemy z niej korzystać w dowolny sposób.
To myślenie musimy zmienić, bo są już takie miejsca, gdzie wody nawet w domostwach brakuje, a nie tylko w rzekach - mówi Walijewski.