Jedno z najważniejszych świąt w naszym kalendarzu - Święto Konstytucji 3 maja - a dokładnie dzień jej uchwalenia, zobrazował w swoim dziele o tym właśnie tytule Jan Matejko. Dzieło "Konstytucja 3 Maja 1791 roku" można oglądać w jednej z sal Zamku Królewskiego w Warszawie. Trzeba jednak pamiętać, że obraz mistrza nie jest kronikarskim zapisem tamtych wydarzeń.
Nie samo uchwalenie Konstytucji 3 maja, ale przemarsz ze spisanym dokumentem do katedry w Warszawie, uwiecznił na swoim obrazie Jan Matejko.
Mistrz zaskoczył wszystkich, kiedy wykonał ten obraz - mówi w rozmowie z reporterem RMF FM Mateuszem Chłystunem Sławomir Szczocki, kustosz zamku. Oświadczył, że życzyłby sobie, by obraz zawisł w sali, w której uchwalono konstytucję. Trzeba było czekać na to prawie 100 lat. Obraz wisi obok sali, w której uchwalono konstytucję, bo warunki ekspozycyjne są tutaj zdecydowanie lepsze - dodaje kustosz.
Matejko zastanawiał się, jak uchwycić ten temat. Znał obrazy, które przedstawiały 3 maja - dzień uchwalenia konstytucji. To jest rysunek m.in. Norblina, ale mistrzowi nie podobało się to, że nie widział tam możliwości opowiedzenia historii.
To, co maluje Matejko, a o tym czasem zapominamy, to nie jest zapis fotograficzny, to nie jest wydarzenie, które moglibyśmy uchwycić obiektywem aparatu, tylko to jest cała historia - tłumaczy Sławomir Szczocki. On miał taką teorię, którą nazywał teorią całości faktu, że te obrazy były konstruowane na zasadzie pracy historycznej, przedstawiającej przyczyny, przebieg i skutki - podkreśla.
Również sam przemarsz z Zamku Królewskiego do katedry, nie jest wiernym odtworzeniem rzeczywistości. Te miejsca łączyło specjalne przejście, wybudowane ze względów bezpieczeństwa, i z pewnością taką drogę wybrał Stanisław August Poniatowski.
Ale ze względu na to, że przed zamkiem były tłumy mieszczan, część posłów zdecydowała się wyjść przed bramę i przejść do katedry, tak, jak to namalował Jan Matejko - mówi dziennikarzowi RMF FM Sławomir Szczocki. Nie wszystkie osoby powinny być przed katedrą namalowane, ale Matejko musiał je namalować, żeby pokazać całość faktu - zaznacza.
Zamek Królewski w Warszawie, który stanowi tło obrazu, Matejko namalował z pamięci.
Na początku orszaku, tuż przed bramą, idzie oznaczony przez Matejkę król Stanisław August, oznaczony czerwonym płaszczem. Podkreślam, że jest oznaczony, bo większość zwiedzających czy osób, które oglądają reprodukcję, wskazując króla pokazują umieszczoną centralnie, ubraną na jasno postać, którą jest Stanisław Małachowski - wyjaśnia kustosz - Małachowski trzyma w ręku kartę podpisaną nazwą "Konstytucja 3 Maja". A w drugim ręku jest laska marszałkowska, czyli mamy wskazówki, żeby móc zidentyfikować tę osobę, nawet nie wiedząc, jak Małachowski wyglądał w rzeczywistości.
Kolejną ciekawostką jest właśnie wspomniana kartka. Konstytucja nazywała się wtedy ustawą rządową, a słowo "konstytucja" było dość mylące i niejasne. Tak nazywano każdą ustawę, którą uchwalił Sejm.
Pomiędzy królem, który jest z przodu, a niesionym Małachowskim, jest kilka bardzo ważnych postaci.
Przede wszystkim Ignacy Potocki w złotym fraku, stojący trochę tyłem do nas. To jest jedna z osób, które zainicjowały stworzenie konstytucji. Obok stoi na czarno ubrany Hugo Kołłątaj, który był odpowiedzialny za ostateczną redakcję tego tekstu. Mamy też opozycjonistów z ważną postacią, hetmanem Ksawerym Branickim, który później wyjedzie do Petersburga i będzie jednym z twórców Konfederacji Targowickiej - mówi naszemu dziennikarzowi Sławomir Szczocki.
Warto zwrócić uwagę na scenę, gdzie na bruku, przed katedrą leży człowiek, który jest ubrany po staropolsku, w czerwony kontusz i srebrny żupan. Z kieszeni wysypują mu się karty, wyrywa mu się syn.
To Jan Suchorzewski, poseł ziemi kaliskiej, który zasłynął tym, że 3 maja w Sali Senatorskiej w pewnym momencie, chcąc zaznaczyć swój protest, przyciągnął syna, wyjął szablę i powiedział, że go zabije, bo nie chce, żeby żył w państwie, gdzie obowiązuje tak straszna konstytucja. Oczywiście to był tylko gest, barokowy, dziś byśmy powiedzieli teatralny - opowiada kustosz.
Obraz ma znacznie więcej tajemnic, których nie widać na pierwszy rzut oka. Wiemy, kto jest namalowany na obrazie, ale nie wiemy, gdzie te osoby są.
Taką osobą jest kobieta, która wita króla Stanisława Augusta. To piękna dama i niektórzy mówią, że to księżna kurlandzka, której nie było na Sejmie, ale która była rzeczywiście osobą niezwykle patriotycznie nastawioną. Potem na pierwszą rocznicę przyjechała do Warszawy, zrobiła furorę i ona właśnie ma udekorować króla wieńcem laurowym. A niektórzy mówią, że to jest żona Dekerta - zdradza Sławomir Szczocki.
Tego rodzaju zagadek jest bardzo dużo. To na przykład postaci symboliczne, np. chłop ciągnięty przez Andrzeja Zamoyskiego, którego twarz jest interpretowana przeróżnie, bo trochę się opiera, trochę patrzy w przyszłość, a może po prostu niczego nie rozumie?
Na dole, w samym rogu, mamy postaci dwóch Żydów. Jeden z nich, ten starszy, robi taki gest, który byśmy dzisiaj interpretowali ok. A z drugiej strony, jeżeli weźmiemy kontekst właśnie w stosunku ówczesnych do Żydów, trudno oceniać pozytywnie. To nie do wyjaśnienia, bo młody Żyd, który jest nad starym Żydem, ma twarz Maurycego Gottlieba, ulubionego ucznia Jana Matejki - opowiada kustosz.
Jest też patrząca na nas postać Dworzaczka. To był św. Klemens, nazywany apostołem Warszawy, działał wśród biednych ludzi. Jest też książę Józef Poniatowski na koniu, który zabezpieczał od strony wojskowej całe to wydarzenie i nawet zapisał potem, że to było jeden z najważniejszych dni w jego życiu.
Ale z drugiej strony to jest też zapowiedź tego, co będzie. Czyli mamy zapowiedź wojny w obronie konstytucji i dalszych walk o odzyskanie naszej niepodległości, więc to troszkę patrzenie w przyszłość, na to, co będzie - mówi reporterowi RMF FM kustosz Szczocki. Tajemnic jest znacznie, znacznie więcej, również ze względu na skalę. Zwykle Matejko malował w skali niemalże jeden do jednego. A tutaj mamy na obrazie dwa, a może trzy razy więcej postaci, a to powoduje nieporozumienia i problemy interpretacyjne - podkreślił zamkowy ekspert.