Ponad trzy tysiące obywateli Ukrainy mieszka w największym w Polsce centrum noclegowym dla uchodźców w podwarszawskim Nadarzynie. To miejsce odwiedzamy w dwusetnym dniu rosyjskiej inwazji na Ukrainę.
Hale targowe składają się z dwóch części. W pierwszej mieszkają uchodźcy, niektórzy są w Nadarzynie od kilkunastu tygodni i nie wykluczają, że za kolejne dwieście dni, nadal tam będą.
Będziemy tu dopóki nie skończy się wojna, tu jest bezpiecznie, jest ochrona, nie szukamy innego miejsca. Jest większy porządek niż jeszcze dwa miesiące temu. Jesteśmy dużą grupą, która przyjechała z Chersonia - przyznaje pani Ludmiła, która do Polski uciekła z Ukrainy w lipcu.
Kilkadziesiąt metrów dalej od miejsca dla uchodźców, w trzech kolejnych halach trwają targi. W czasie tego weekendu są to targi branży fitness.
Na te różnicę między dwiema odmiennymi częściami, zwracają uwagę goście. Z jednej strony jest pawilon, w którym są poszkodowani uchodźcy, z drugiej elegancko ubrani goście targów i życie toczy się dalej.
To jest zaskakujące - przyznaje pani Natalia, która odwiedziła w niedzielę podwarszawski Nadarzyn. Dwa miesiące temu tu było pusto, dzisiaj parking jest pełen samochodów - dodaje.
Regularnie do Nadarzyna przyjeżdżają też pracownicy agencji zatrudnienia i próbują znaleźć wśród uchodźców chętnych do pracy, najczęściej w magazynach i przy zbiorze warzyw.