Rośnie zainteresowanie szczepieniami przeciw wściekliźnie, zwłaszcza na terenach zagrożonych tą chorobą - wynika z danych przekazanych przez Wojewódzkiego Lekarza Weterynarii. Preparat otrzymało 20 tys. więcej psów niż rok wcześniej i sześciokrotnie więcej kotów.
Jeszcze w 2020 roku szczepienie kotów przeciw wściekliźnie na Mazowszu było rzadkością. Przykładowo, w całym powiecie garwolińskim zabezpieczono w ten sposób raptem 31 kotów, w Warszawie ok. 1500. Wszystko zmieniła epidemia wścieklizny, która wybuchła na Mazowszu w 2021 roku. Liczba wyszczepionych zwierząt rośnie dynamiczne, zwłaszcza w regionach zagrożonych chorobą.
Tereny, gdzie istnieje zagrożenie chorobą to północno-wschodnie dzielnice Warszawy i lewobrzeżny Wilanów, a także powiaty otwocki, garwoliński, kozienicki, radomski, miasto Radom, zwoleński, wołomiński, szydłowiecki i część mińskiego.
W ubiegłym roku odnotowaliśmy łącznie 110 przypadków wścieklizny u zwierząt nie tylko tych dziko żyjących, ale też domowych, m.in. kotów - poinformował wojewoda mazowiecki Konstanty Radziwiłł.
Od 31 grudnia 2021 r., zgodnie z rozporządzeniem wojewody, na obszarze zagrożonym wystąpieniem wścieklizny u zwierząt, obowiązuje nakaz szczepienia kotów przeciwko wściekliźnie. Pierwsze szczepienie powinno być wykonane w terminie 30 dni od dnia ukończenia przez kota 3. miesiąca życia, a następnie nie rzadziej, niż co 12 miesięcy od dnia ostatniego szczepienia.
Pamiętajmy też, że szczepienie przeciw wściekliźnie psów wszędzie jest obowiązkowe, a kotów na pozostałych terenach zalecane - przypomniał ostatnio wojewoda, gdy okazało się, że w 2022 roku potwierdzono już 22 przypadki choroby.
Część właścicieli psów i kotów potraktowała sprawę poważnie. W powiecie otwockim, jednym z najbardziej zagrożonych w 2020 roku wyszczepiono 7690 psów, a w 2021 roku już 15328. W samej stolicy liczba szczepień aż tak nie wzrosła, ale zdaniem weterynarzy może być to związane z tym, że wielkomiejskie psy już wcześniej były grupą dobrze wyszczepioną.
Prawdziwą rewolucją jest obowiązkowe szczepienie kotów. Efekty wprowadzenia obowiązkowych szczepień są już zauważane przez powiatowych lekarzy weterynarii, którzy rejestrują każdy taki fakt.
Nie mamy jeszcze najnowszych danych, ale dostajemy sygnały od lekarzy weterynarii, że właściciele kotów licznie zgłosili się do gabinetów - powiedziała inspektor weterynaryjny ds. zdrowia zwierząt i zwalczania chorób zakaźnych Sylwia Popiołek-Kobylarz z Wojewódzkiego Inspektorat Weterynarii z siedzibą w Siedlcach. Jednocześnie przekazała, że w zeszłym roku zaszczepiono ok. 8700 kotów w porównaniu z ponad dwoma tysiącami zaszczepionymi w 2020. Po zarządzeniu wojewody wzrost będzie już nie cztero-, a prawdopodobnie kilkunastokrotny.
Z szacunków wynika jednak, że na terenach zagrożonych wścieklizną może zamieszkiwać nawet kilkaset tysięcy kotów. Zarówno domowych, jak i wolnożyjących, które nie są objęte obowiązkiem szczepień, a zagrożenie chorobą jest w ich przypadku największe.
Największe zainteresowanie szczepieniami mieliśmy kilka tygodni temu, zaraz po rozesłaniu alertu RCB o zagrożeniu wścieklizną - mówi weterynarz Ewa Piskorowska, pracująca na warszawskim Grochowie. Wtedy do jej gabinetu zgłaszało się nawet kilkunastu właścicieli zwierzaków dziennie. Jej zdaniem obowiązek szczepień jest bardzo sensowny, bo nawet niewychodzący kot może mieć kontakt z nietoperzem lub wymknąć się do ogródka.
Pamiętajmy, ze wścieklizna jest chorobą w stu procentach śmiertelną, a szczepionka przeciwko niej jest jedną z najskuteczniejszych i najlepiej poznanych wakcyn - tłumaczy. Dodaje, ze działa nawet post factum. Jeśli nasz zwierzak miał jakieś "podejrzane kontakty" najlepiej szybko go zaszczepić.
Doktor Piskorowska obala też mit o wściekliźnie.
Do zakażenia nie jest konieczne widoczne ugryzienie. Ponieważ wirus wścieklizny lokuje się w zakończeniach nerwowych, wystarczy dosłownie uszczypnięcie - mówi. Dodaje, że lekarze weterynarii liczą, iż alert RCB zostanie wkrótce powtórzony.