Od 17 sierpnia do 30 listopada, mieszkańcy mogą składać wnioski o dodatek węglowy. W Warszawie urzędnicy przyjęli już ponad 2 tysiące takich dokumentów. Problem w tym, że pieniędzy nie mogą wypłacić, bo wciąż nie otrzymali ich od wojewody.

REKLAMA

Wojewoda mazowiecki o pieniądze do rządu na dodatek węglowy wystąpił w poniedziałek. W przypadku Mazowsza to 1 mld 400 milionów złotych. Te pieniądze powinny trafić do gmin, które zbierają wnioski o dodatek węglowy od mieszkańców. Na razie pieniędzy nie ma na kontach urzędu wojewódzkiego.

Jeśli nie dostaniemy funduszy od wojewody, nie możemy wypłacić dodatku. Zwyczajnie nie mamy takich rezerw - usłyszał w gminach dziennikarz RMF FM.

W samej Warszawie do tej pory złożono 2071 wniosków o dodatek węglowy. Miasto także nie otrzymało jeszcze żadnych pieniędzy.

My dopełniliśmy wszystkich formalności. Teraz czekamy na ruch wojewody. Formalnie, biorąc pod uwagę przepisy jeżeli chodzi o zadania zlecone z zakresu administracji rządowej, powinniśmy dysponować środkami przyznanymi na ten cel. Nie powinniśmy zakładać tych środków z własnego budżetu – tłumaczy dyrektor koordynator ds. zielonej warszawy, Magdalena Młochowska, pytana o to czy biorą taką ewentualność pod uwagę. Natomiast nie wiemy, czy to nie jest tak, że wojewoda nie czeka na moment kiedy zostaną uszczelnione przepisy i wtedy nie będziemy mogli przyznawać dodatku więcej niż jednego na jeden adres – dodaje.

Kolejne wnioski

Urzędnicy obawiają się także kolejnych procedowanych przez senat przepisów.

Przepisy, które chce wprowadzić ustawodawca dają nam możliwość weryfikowania wnioskodawcy pod względem tego, czy mieszka pod tym adresem albo czy jego stan rodzinny jest taki jak deklaruje. A gdyby pojawiły się jakiekolwiek wątpliwości moglibyśmy robić wywiad środowiskowy w terenie. Biorąc jednak pod uwagę bardzo krótki czas na rozpatrzenie wniosków i ich naprawdę ogromną liczbę, wydaje się nam to zwyczajnie nierealne – mówi Młochowska.

Poza tym jest też kwestia wprowadzenia nowych dodatków do innych źródeł ciepła do których mielibyśmy dopłacać. W sytuacji kiedy będziemy mieli kilkadziesiąt tysięcy takich wniosków do rozpatrzenia w miesiąc, to jest to szalenie trudne do realizacji. Do tego potrzebna jest przecież armia urzędników, których skądś trzeba wziąć i przekierować pod koniec roku – kiedy my i tak mamy mnóstwo innych zadań do wykonania - do zupełnie innej pracy, z zupełnie inną odpowiedzialnością – kwituje urzędniczka.