Wstrząsające szczegóły tragedii na morzu. Nie udało się odnaleźć mężczyzny, który wczoraj wyskoczył z promu Stena Spirit, płynącego z Gdyni do Szwecji. Do wieczora szukano go w sumie z pokładu 10 statków oraz śmigłowca.

REKLAMA

Z nieoficjalnych informacji reportera RMF FM Kuby Kaługi wynika, że służby biorą pod uwagę, iż mężczyzna celowo wyskoczył ze statku, ale nie po to, by odebrać sobie życie.

Stało się to około 350 metrów za główkami portu Gdynia.

Nasz dziennikarz dowiedział się, że skaczący był pracownikiem przewoźnika, ale nie miał wczoraj dyżuru.

Na statku odwiedził kolegów z pracy. Miał przegapić moment odbijania statku od nabrzeża. Potem dopytywał kapitana, czy mogą jeszcze zawrócić; gdy mu odmówiono, miał oświadczyć, że wróci sam - wpław. Nikt nie wziął tego poważnie.

Dopiero po wielu minutach stwierdzono, że nie ma go na statku i odtworzono nagrania z kamer na pokładzie jednostki.

Z nieoficjalnych informacji reportera RMF FM wynika, że mężczyzna miał wcześniej próbował zejść na któryś z niższych pokładów, ale nie mógł się na niego dostać. Dopiero później udał się na górny pokład samochodowy. Skoczył do morza z płynącego promu z wysokości kilku metrów.

Służby zostały powiadomione trzy godziny później.

Przewoźnik sprawy nie komentuje, bo tę wyjaśnia policja, która na razie szczegółowych informacji nie udziela.