Piłkarze Legii Warszawa po rzutach karnych pokonali Lechię Gdańsk i awansowali do ćwierćfinału piłkarskiego Pucharu Polski. "Pokazujemy charakter, który wykuwał się po poprzednim sezonie i w efekcie odwróciliśmy losy spotkania. Nie pierwszy raz zresztą w tym sezonie" - ocenił po meczu bramkarz Legii Cezary Miszta.

REKLAMA

Piłkarze Legii Warszawa zaznaczyli swoją przewagę od pierwszych minut. W 3. minucie Paweł Wszołek zagrał prostopadle w kierunku Macieja Rosołka, ale napastnik został uprzedzony przez Dusana Kuciaka. Kilkanaście sekund później na strzał zdecydował się Rafał Augustyniak, lecz próba została zablokowana i goście wznowili z narożnika boiska. Napór "wojskowych" z minuty na minutę wzrastał.

Na pierwszy ofensywny akcent gospodarzy trzeba było poczekać do 15. minuty, jednak dośrodkowanie z lewej flanki skutecznie wybił Rafał Augustyniak. W 23. minucie z dystansu uderzył Jakub Kałuziński, ale Cezary Miszta nie miał problemów ze skuteczną interwencją.

Tuż przed upływem drugiego kwadransa trener Runjaić zmuszony był do przeprowadzenia zmiany, ponieważ urazu doznał Paweł Wszołek. Zastąpił go Makana Baku. W 42. minucie, w z pozoru niegroźnej sytuacji, gospodarze objęli prowadzenie. Ilkay Durmus zbiegł z prawego skrzydła do środka i uderzył płasko, a piłka wpadła do siatki. Piłkarze Lechii poszli za ciosem. W 44. minucie groźnie uderzał Jarosław Kubicki, ale dobrze spisał się Miszta.

W doliczonym czasie gry strzał zewnętrzną częścią lewej stopy oddał Josue. Legioniści wznowili z rzutu rożnego. Po jednym z kolejnych dośrodkowań fantastycznie interweniował Dusan Kuciak. Następnie dośrodkowanie Mladenovicia wykończył Rosołek. Piłka nieuchronnie zmierzała do bramki, ale z linii wybił ją Flavio Paixao.

Druga połowa mogła rozpocząć się bardzo dobrze dla podopiecznych trenera Kosty Runjaicia. Legioniści oddali trzy strzały - najpierw próbował Josue, następnie Maciej Rosołek, a na koniec Makana Baku - piłka nie chciała jednak wpaść do bramki. Przy swojej próbie Maciej Rosołek był jednak zatrzymywany niezgodnie z przepisami - sędzia Musiał skorzystał z systemu VAR i wskazał na wapno. Do piłki podszedł Josue i posłał Dusana Kuciaka w przeciwny róg, doprowadzając do remisu.

W 68. minucie Maciej Rosołek wykończył uderzeniem głową dośrodkowanie z rzutu rożnego. Piłka odbiła się jeszcze od jednego z rywali, legioniści reklamowali zagranie ręką, ale sędzia Musiał nakazał grać dalej. Wojskowi dalej atakowali. Z dystansu uderzał Johansson i Josue. Strzał pierwszego był niecelny, a przy próbie Portugalczyka dobrze spisał się Kuciak. W 76. minucie zrobiło się głośno na trybunach po interwencji Mattiasa Johanssona. Szwed wygrał pojedynek główkowy we własnym polu karnym i zdaniem sędziego zrobił to zgodnie z przepisami. Johansson wykonał swoją robotę również dwie minuty później, kiedy we współpracy z Rafałem Augustyniakiem zatrzymał Łukasza Zwolińskiego. W 82. minucie Makana Baku wpadł w pole karne i odnalazł Ernesta Muciego, ale ten został zablokowany w decydującym momencie. W 88. minucie, po kontrataku Lechii, piłka znalazła się w bramce Legii Warszawa, ale sędzia odgwizdał pozycję spaloną i nie uznał trafienia. Chwilę później Rafał Augustyniak perfekcyjnym wślizgiem zatrzymał przeszywające podanie Lechii. W końcówce legioniści cały czas atakowali, zamknęli rywali w ich polu karnym, ale nie zdołali strzelić decydującego gola.

Dodatkowy czas nie rozpoczął się po myśli Legii Warszawa. Już w trzeciej minucie dogrywki Łukasz Zwoliński urwał się defensorom i wykorzystał prostopadłe podanie, dając Lechii prowadzenie. Wojskowi musieli gonić wynik. Pierwszą okazję do wyrównania miał Blaz Kramer. Słoweniec został jednak uprzedzony przez rywala. W 115. minucie Bartosz Slisz uderzył z dystansu, Kuciak interweniował niepewnie, ale wsparli go koledzy z defensywy. W 117. minucie Dusan Kuciak popełnił błąd. Josue podał do wprowadzonego wcześniej Lindsaya Rose’a, a ten dojrzał źle ustawionego bramkarza Legii i pokonał go lobem.

Zdecydowały rzuty karne

O awansie rozstrzygnęła seria rzutów karnych. W zespole Wojskowych jedenastkę na gola zamienili Filip Mladenović, Robert Pich, Rafał Augustyniak i Josue. Pomylił się Blaz Kramer. W drużynie gospodarzy do siatki trafili Durmus i Zwoliński, strzał Gajosa obronił Cezary Miszta, a w bramkę nie trafił Jarosław Kubicki.

Co można powiedzieć po takim meczu. Na szczęście spotkanie zakończyło się happy endem. To był szalony mecz. Jestem niezwykle dumny z mojej drużyny. Zespół pokazał ducha walki i wspólnie osiągnął ten cel - powiedział na konferencji prasowej trener Legii Warszawa, Kosta Runjaić. Mieliśmy wiarę i to było widać. Po utracie drugiego gola wiedzieliśmy, że możemy wrócić do rywalizacji. Dziękuję także kibicom, którzy kolejny raz mocno nas wspierali. Uważam, że dzisiaj wygrała lepsza drużyna. Dyktowaliśmy warunki, stwarzaliśmy okazje, ale ich nie finalizowaliśmy. Musimy nad tym mocno pracować. Dziś pokazaliśmy, że możemy polegać na każdym zawodniku. Teraz skupiamy się na kolejnym, bardzo ważnym niedzielnym meczu. Chcemy wygrać, a w nowym roku postawić kolejne kroki - dodał.

Mieliśmy dużo sytuacji, więc mecz mógł zakończyć się dużo szybciej. Ale widać, że lubimy takie dreszczowce i walkę do końca. Fajnie, że tak się skończyło - mówił obrońca Legii Warszawa Rafał Augustyniak. Na pewno było w naszej defensywie trochę zmian. Ale od tego jest właśnie Puchar Polski, by trenerzy rotowali składem. Ważne, że sobie poradziliśmy. Straciliśmy dwa gole, myślę że można było tego uniknąć. Ale taka jest piłka. Najważniejsze, że byliśmy lepsi w rzutach karnych i awansowaliśmy dalej - zwrócił uwagę.

Lechia Gdańsk - Legia Warszawa 2:2 (2:2, 1:0), karne 2-4

Bramki: 1:0 Ilkay Durmus (41), 1:1 Josue (52-karny), 2:1 Łukasz Zwoliński (93), 2:2 Lindsay Rose (117).

Żółte kartki - Lechia Gdańsk: Łukasz Zwoliński. Legia Warszawa: Filip Mladenovic, Josue.
Sędzia: Tomasz Musiał (Kraków).

Widzów: 9101.