Waldemar Bonkowski - były senator, związany w przeszłości z PiS - został skazany na rok pozbawienia wolności w zawieszeniu na 3 lata w związku ze śmiercią psa, którego ciągnął za autem. Sąd Rejonowy w Kościerzynie uznał go za winnego zabicia zwierzęcia ze szczególnym okrucieństwem. Wyrok nie jest prawomocny.

REKLAMA

Sąd zakazał Waldemarowi Bonkowskiemu posiadania psów przez najbliższe 5 lat. Dodatkowo były senator ma zapłacić 20 tysięcy złotych nawiązki na rzecz gdańskiego oddziału Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami. Został także obciążony kosztami postępowania.

Sąd oddał oskarżonego w okresie próby pod dozór kuratora sądowego, zobowiązując do pisemnego informowania kuratora o przebiegu okresu próby raz na sześć miesięcy - poinformował RMF FM Tomasz Adamski, rzecznik prasowy ds karnych Sądu Okręgowego w Gdańsku.

Prokuratura, która w tej sprawie wnioskowała o karę roku i ośmiu miesięcy bezwzględnego więzienia, wystąpi do sądu o pisemne uzasadnienie wyroku.

W marcu zeszłego roku jeden z kierowców uwiecznił na filmie jadące auto, za którym ciągnięty był pies. Okazało się, że prowadził je właśnie Bonkowski. Zwierzę nie przeżyło. Początkowo były senator zaprzeczał, a ostatecznie policjanci odnaleźli zwłoki psa na posesji skazanego dziś polityka.

W procesie jako oskarżyciele posiłkowi występowały cztery organizacje zajmujące się ochroną zwierząt. Jak ustaliła sekcja zwłok, zwierzę doznało "obrażeń narządów wewnętrznych skutkujących niewydolnością krążeniowo-oddechową", w następstwie których straciło życie.

W mowie końcowej prokurator Bożena Sobień-Bretes domagała się kary bezwzględnego pozbawienia wolności - skazania Bonkowskiego na rok i 10 miesięcy więzienia, zakazu posiadania zwierząt na 10 lat, przepadku samochodu oraz nawiązki na towarzystwo opieki nad zwierzętami. Pełnomocnicy oskarżycieli posiłkowych - organizacji zajmujących się ochroną zwierząt, przychylili się do argumentacji prokuratury.

Bonkowski wielokrotnie twierdził, że jest niesłusznie oskarżony. To jest totalna pomyłka, oskarżenie pani prokurator to jest absurd, bo zostałem oskarżony o szczególne znęcanie się nad zwierzętami. Bo jeśli chciałaby pani prokurator wytoczyć mi jakieś oskarżenie, to może tylko z kodeksu wykroczeń o nieumyślne spowodowanie śmierci psa. Gdybym ja chciał się znęcać nad zwierzętami, to mógłbym to zrobić na swojej posesji, na odludziu, bo w promieniu 1,5 kilometra ode mnie nikt nie mieszka - powiedział przed sądem pod koniec stycznia. Przekonywał, że nie ciągnął psa za autem, a jedynie go prowadził.

Pies był zdenerwowany, samochody niemiłosiernie trąbiły. Prawdopodobnie z tego hałasu pies mógł doznać zawału i upadł. Pies swobodnym kłusem sobie nogami przebierał. On nie mógł doznać takich obrażeń, to był nieszczęśliwy wypadek - oświadczył w styczniu Bonkowski.

Bonkowski: Powinienem być uniewinniony. Znęcania nie było

Waldemar Bonkowski po usłyszeniu wyroku stwierdził, że został za szybko wydany przy braku przesłuchania jego świadków. W komunie nawet pozory zachowywano. W ogóle powinienem być uniewinniony, bo to nie było żadnego znęcania. To był przypadek. To się przyczyniły samochody, które trąbiły, że pies był zdezorientowany i najwyraźniej się szarpnął, pękł krąg szyjny i tak się stało, jak się stało - mówił Bonkowski. Zapowiedział złożenie apelacji, bo jego zdaniem zarzut jest absurdalny. Prokurator Bożena Sobień-Bretes powiedziała po wyroku, że poczeka na pisemne uzasadnienie wyroku i wtedy podejmie decyzję.

W wyborach parlamentarnych w 2015 Waldemar Bonkowski uzyskał mandat senatora z ramienia Prawa i Sprawiedliwości.

W lutym 2018 r., po serii antysemickich wpisów w mediach społecznościowych, został zawieszony przez prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego w prawach członka partii i został senatorem niezrzeszonym. W wyborach 2019 r. starał się o reelekcję z własnego komitetu wyborczego, ale nie dostał się do parlamentu.