Już ponad tydzień trwa obława na 44-letniego Grzegorza Borysa. Jak nieoficjalnie ustalili reporterzy RMF FM, podejrzany o zabójstwo swojego 6-letniego syna był niedawno widziany przez dwóch żandarmów, którzy go rozpoznali. Mężczyzny nie udało się jednak zatrzymać.
Nasi dziennikarze dowiedzieli się, że podejrzany o zabójstwo swojego 6-letniego syna był zaopatrzeniowcem w wojsku i od dłuższego czasu wynosił długoterminową żywość, co może potwierdzać, że przygotowywał się do ukrycia w lesie.
Poszukiwania skupiają się w lasach Trójmiejskiego Parku Krajobrazowego na terenie Gdyni. O tym, że mężczyzna nie uciekł nigdzie dalej, może świadczyć również fakt, że w swoim mieszkaniu pozostawił sprzęt elektroniczny, między innymi laptop i karty płatnicze. Nie ma więc dostępu do środków, które pomogłyby mu się przemieszczać.
Jak wynika z naszych nieoficjalnych informacji, podejrzany o zabójstwo syna był niedawno widziany przez dwóch żandarmów, którzy go rozpoznali. Mimo podjętej próby, mężczyzny nie udało się zatrzymać.
44-letni Grzegorz Borys jest podejrzany o zabicie swojego 6-letniego syna. Do tragedii doszło w piątek 20 października w gdyńskiej dzielnicy Wielki Kack. Około godz. 10:00 na numer alarmowy zadzwoniła kobieta, która poinformowała, że jej mąż zabił w mieszkaniu ich dziecko.
Od tego momentu trwa obława na mężczyznę, którą żyje cała Polska. Za 44-latkiem wydano m.in. Europejski Nakaz Aresztowania. Policja opublikowała również jego zdjęcia i nagranie, na którym widać wizerunek poszukiwanego.