"Megalomańskie zapędy mam dawno za sobą. Myślę, że robimy fajne rzeczy i że ludzie się z tego cieszą" - mówi w rozmowie z RMF FM Dawid Podsiadło na samym początku swojej czerwcowej trasy koncertowej, którą rozpoczyna w Gdańsku. Koncerty Dawida zobaczy w sumie pół miliona osób. O emocjach przed trasą i przygotowaniach z nią związanych pytał trójmiejski reporter RMF FM Stanisław Pawłowski.

Stanisław Pawłowski: Siedem wyprzedanych koncertów stadionowych w czerwcu. Gdańsk dwa razy, Wrocław, Poznań podwójnie, Chorzów też. Myślisz, że tworzycie historię branży muzycznej w kraju?

Dawid Podsiadło: To nie jest nasz pierwszy stadionowy koncert, więc wydaje mi się, że się troszeczkę oswoiliśmy z materią. Oczywiście, skala tych wydarzeń robi ogromne wrażenie cały czas, na nas też. Ilość przygotowań i jak widzę, ile osób jest zaangażowanych w to. Jak długo przed koncertem musimy tutaj się pojawić i ćwiczyć. Ile rzeczy może pójść nie tak, chociaż zawsze nam się do tej pory wszystko udaje, więc dzisiaj też na pewno będzie ekstra. Już te megalomańskie jakieś takie zapędy mam dawno za sobą, więc myślę po prostu, że robimy fajne rzeczy i że ludzie się z tego cieszą. To mi wystarczy. Nie myślę o historii.

W czerwcu wasze koncerty zobaczy pół miliona osób. To robi wrażenie?

Tak, parę razy ostatnio w taksówce to mówiłem i bardzo mi się to podobało.

Ta liczba?

Tak, lubię mówić, że pół miliona, bo myślę o tym, że to jest dużo. Bardzo jestem wdzięczny, że tyle ludzi chce nas zobaczyć na żywo. Za to, że możemy ten koncert zrobić i że w ciągu tych 10 lat udało nam się stworzyć tyle materiału, tyle wspomnień i emocji w ludziach, że chcą nam towarzyszyć i udowodnić, że można grać koncerty naszych tutaj lokalnych, rodzimych artystów i można to robić na stadionach. My wkładamy w to mnóstwo pracy, energii i chcemy, żeby to wyglądało jak najlepiej, żeby ludzie mieli jak najlepsze wrażenia z jakości i z tego, jak to po prostu działa.

Zaznaczasz, że stadion już nie szokuje, aż tak jak kiedyś. Czy dacie radę zaskoczyć ludzi, którzy przyjdą na te stadiony?

Mam nadzieję, że jedyne zaskoczenia będą pozytywne. Niespodzianki w postaci gości. Mamy mnóstwo pięknej oprawy, która nas co chwilę zaskakuje. Zazwyczaj stoimy tyłem do tego, co się dzieje w multimediach i w światłach, więc za każdym razem, kiedy to potem oglądamy, to jesteśmy pod wielkim wrażeniem. Jest to większe niż było wcześniej. Lepiej przygotowane. Już, jak mówiłem, nie robimy tego pierwszy raz, więc wiemy, co można i gdzie można było dokręcić śrubki, żeby to robiło jeszcze większe wrażenie. Muzycznie, to nieskromnie mówiąc, zawsze wkładamy w to po prostu 100 proc. i zazwyczaj jesteśmy z siebie zadowoleni, więc nie spodziewam się, żebyśmy my mieli jakieś takie rozczarowania. Raczej spodziewam się, że będziemy zaskakiwać pozytywnie, jeżeli w ogóle. Chociaż wydaje mi się też, że ludzie są przyzwyczajeni do tego, że na naszych koncertach bawią się dobrze.

Scena 360 stopni na środku płyty stadionu. To kolejne wyzwanie, które sobie sami stawiacie?

Dzięki temu wyróżniamy się na mapie wszystkich innych artystów w Polsce grających na stadionach. Gramy na scenie 360 i jest to fajne doświadczenie. Z mojej perspektywy to jest ekstra, że niezależnie od tego, w którą stronę spojrzę, to widzę ludzi. Graliśmy w normalnym ustawieniu, gdzie część stadionu jest odcięta. Graliśmy na środku i to na środku jest takie jakieś bardziej wyjątkowe. Robi to na nas też wrażenie. Muszę myśleć o tym, żeby każda część stadionu dostawała fragment piosenki, żeby nikt się nie czuł porzucony.