Decyzja sądu w sprawie styczniowej interwencji CBA w gabinecie szczecińskiej ginekolożki Marii Kubisy jest jednoznaczna. Agenci nie mieli prawa zabierać pełnej dokumentacji wszystkich pacjentek, które leczyły się w gabinecie Kubisy.

REKLAMA

Sąd nie wydał jeszcze pisemnego orzeczenia w głośnej sprawie interwencji CBA w jednym z gabinetów ginekologicznych w Szczecinie. Na początku stycznia wszystkie karty pacjentek z ostatnich 27 lat na polecenie Prokuratury Generalnej zostały przejęte przez agentów Centralnego Biura Antykorupcyjnego.

Akcja miała związek ze śledztwem badającym, czy jedna z pacjentek ginekolożki przyjmowała zabronione leki poronne. Jak przyznaje adwokat lekarki, prokuratura interesowała się tylko przypadkiem jednej pacjentki. Dlaczego więc zabezpieczono dokumentację wszystkich, którzy odwiedzali gabinet? Tego nie wiadomo. Wiadomo natomiast, że sąd potwierdził nieprawidłowość tego działania.

Prokurator powinien był zareagować i nakazać CBA niezwłocznie zwrócić dokumentację - tłumaczy Rafał Gawęcki i dodaje: - Dla mnie było oczywiste i to niezależnie od decyzji sądu, że w związku z zabraniem dokumentacji wszystkich pacjentek, te mają prawo do wystąpienia przeciwko CBA, a także przeciwko Prokuraturze o naruszenie dóbr osobistych. Piątkowe orzeczenie tylko to potwierdza. Naruszono prawo do prywatności i ochrony informacji o stanie zdrowia - wyjaśnia mecenas.

Adwokat dodaje również, że działanie agencji wywarło istotny i negatywny wpływ na funkcjonowanie gabinetu ginekolożki. Nie chcę jednak uprzedzać, czy i w jaki sposób doktor będzie występowała na drogę sądową - przyznaje Gawęcki.

Prokuratura zapewniała w lutym, że wrażliwe dane pacjentów nie wyciekły.

Między innymi z tego względu została zabrana cała dokumentacja medyczna. W innym przypadku musiałoby dojść do sytuacji, w której funkcjonariusze, którzy przybyli do tego gabinetu, przeglądaliby dokumentację, aby odszukać wśród niej taką, która mogłaby być istotna dla sprawy. To wiązałoby się z tym, że funkcjonariusze zapoznaliby się z szerszą ilością danych zawartych w dokumentacji. Tego prokurator starał się uniknąć. W związku z tym cała dokumentacja została zabrana i to prokurator zdecyduje o tym, która z części tej dokumentacji jest mu potrzebna dla prowadzonego śledztwa - mówił wówczas rzecznik szczecińskiej prokuratury Michał Lorenc.