Dwa niemieckie radiowozy policyjne przywiozły w rejon dawnego przejścia granicznego w Rosówku (Zachodniopomorskie) pięciu obywateli Erytrei i jednego Etiopczyka. Stało się to na początku czerwca, nagranie opublikowali dziennikarze Kołbaskowo TV. Do "pushbacku" doszło 9 czerwca.
Na nagraniu opublikowanym przez Kołbaskowo TV widzimy kilkoro migrantów, których po polskiej stronie granicy wysadzają ze swoich samochodów niemieccy policjanci.
"Z relacji mieszkańców wynika, że funkcjonariusze wskazali obcokrajowcom przystanek autobusu 241, do którego później mieli wsiąść i odjechać w kierunku Szczecina. Tam na jednym z przystanków czekali na nich policjanci, który przeprowadzili kontrolę i przekazali obcokrajowców w ręce straży granicznej" - relacjonują dziennikarze Kołnaskowo TV.
O sprawę dziennikarze zapytali Morski Oddział Straży Granicznej.
Straż graniczna potwierdziła, że 9 czerwca doszło do takiego zdarzenia.
"Cudzoziemcy zostali zawróceni przez stronę niemiecką, po tym jak 8 czerwca pociągiem relacji Szczecin - Angermunde nielegalnie przekroczyli granicę z Polski do Niemiec" - wyjaśnia SG.
Było to pięciu obywateli Erytrei i jeden obywatel Etiopii.
Funkcjonariusze straży granicznej przeprowadzili kontrolę legalności pobytu sześciorga Afrykańczyków. Okazało się, że wszyscy mieli ważne tymczasowe zaświadczenie tożsamości cudzoziemca wydane w Polsce.
"Osoby skierowano na dworzec kolejowy w celu udania się do ośrodka recepcyjnego w Białej Podlaskiej" - podaje straż graniczna.
Wobec sześciorga Afrykańczyków "toczy się postępowanie ws. udzielenie ochrony międzynarodowej na terenie Polski".
To kolejny taki przypadek. Do tej pory najgłośniej było o "pushbacku" z 14 czerwca w zachodniopomorskim Osinowie Dolnym, gdzie niemieccy policjanci pozostawili pięcioosobową rodzinę Afgańczyków.
Incydent był wówczas tematem rozmowy komendanta głównego straży granicznej z szefem niemieckiej policji. Strona niemiecka wyraziła ubolewanie. O sprawie rozmawiał także Donald Tusk z kanclerzem Olafem Scholzem.
Niemiecka policja złamała procedury - mówił wówczas rzecznik szefa MSWiA Jacek Dobrzyński. Możemy śmiało powiedzieć, że jest to pierwszy i jak do tej pory, na szczęście, jedyny taki incydent. Do podobnych sytuacji nie dochodziło wcześniej - mówił Dobrzyński, wskazując, że sprawa musi być wyjaśniona.
Do incydentu w Rosówku - jak przyznaje straż graniczna - doszło tydzień wcześniej.