Onkologia nie kojarzy się dobrze. To oddział, w którym pacjenci codziennie toczą trudną walkę z chorobami nowotworowymi. W szpitalnych salach spędzają wiele godzin na badaniach, oczekiwaniu na chemioterapię, dożylnych wlewach. Wymagający proces leczenia pomaga przetrwać im etatowy Anioł zatrudniony w szczecińskim Szpitalu Wojewódzkim przy ul. Arkońskiej.
Sylwia Anioł jest pielęgniarką onkologiczną. Pracuje w punkcie podawania cytostatyków Oddziału Chorób Wewnętrznych i Onkologii. Sylwia potrafi przychylić pacjentom nieba i pomaga spełniać ich marzenia. Jednym z nich podzielił się z pielęgniarką pan Zbyszek.
Sylwia to jest prawdziwy anioł, bez dwóch zdań. Podczas jednej z wizyt tylko jej wspomniałem, że mam taką myśl, taki kaprys, że chciałbym polecieć balonem. Następnego dnia do mnie zadzwoniła i powiedziała: "Zbyszek, lecimy balonem". Sama wszystko załatwiła, zadzwoniła do firmy, opowiedziała moją historię i dostała dla mnie darmowy lot. Byłem w szoku - wspomina 63-letni pan Zbyszek, który pacjentem onkologii Szpitala Wojewódzkiego jest od 2016 roku.
Sylwia Anioł pamięta, kto pije kawę zbożową, kto słodzi, a kto woli mleko bez laktozy. Każdy pacjent dziennego punktu podawania cytostatyków dostaje podpisany imieniem, często zdrobniałym, jednorazowy kubeczek. Dwa razy w roku pielęgniarka wraz z córką Zosią przygotowują skromne paczki świąteczne, którymi obdarowuje pacjentów. W gwiazdkowym upominku znalazły się ostatnio własnoręcznie przygotowane pierniczki, mandarynka i niewielka bombka choinkowa.
Tego wszystkiego dowiadujemy się od pacjentów i lekarzy, bo sama Sylwia niechętnie mówi o tym, co robi - mówi Tomasz Owsik-Kozłowski, rzecznik szpitala.
Sylwia Anioł pracę w Szpitalu Wojewódzkim przy Arkońskiej zaczęła w 2019 roku. Wcześniej, przez 12 lat, mieszkała w Anglii. Po czasie postanowiła wrócić do Polski. Trafiła do Szczecina, bo tutaj jej córka dostała się do dobrego liceum.
Gdy trzy lata temu zaczynałam pracę na onkologii, byłam przestraszona. Myślałam, że ludzie tutaj są zapłakani, smutni - mówi Sylwia Anioł. Okazało się, że tutaj jest pełno życia, ludzie mają plany, marzenia i je realizują. To jest moje miejsce, cieszę się, gdy przychodzę do pracy - wyznaje.
Zadowoleni są także pacjenci, wśród których jest Pan Zbyszek.
Jesteśmy tutaj prawie jak rodzina. Tutaj nie ma "pan", "pani", mówimy do siebie na "ty". Sylwia to więcej niż pielęgniarka. Nigdy nie spotkałem kogoś takiego. Ona sama z siebie serwuje pacjentom kawy, herbaty. Zawsze znajdzie chwilę, żeby zapytać, pogadać. I to nie że tylko ze mną, ona wszystkich nas traktuje tak samo, nikogo nie wyróżnia. Inne pielęgniarki też są bardzo miłe, uśmiechnięte, ale Sylwia jest wyjątkowa. Ja zawsze powtarzam, że takie podejście jest ważniejsze niż te leki, które dostajemy - dodaje pan Zbyszek.
Więź, którą pielęgniarka nawiązuje z pacjentami, dostrzegają także lekarze Oddziału Chorób Wewnętrznych i Onkologii.
Sylwia obejmuje naszych pacjentów opieką całościową. Ona dużo z nimi rozmawia i naprawdę dobrze ich zna, zna ich imiona, rodziny, historie. Parzy im kawę, podpisuje kubeczki. Ostatnio trafił do nas pacjent, Polak mieszkający na stałe w Wielkiej Brytanii. Gdy przyjechał za nim syn, bardzo zagubiony i słabo mówiący po polsku, Sylwia odebrała go z dworca, pomagała na miejscu, tłumaczyła z polskiego na angielski i odwrotnie, zorganizowała mu podróż do innej miejscowości, gdy było to konieczne. To ogromna przyjemność pracować z taką osobą - mówi lekarz Joanna Mieżyńska-Kurtycz.
Zbyszek od jakiegoś czasu wspominał o tym balonie. Raz nawet rozmawiał z inną naszą koleżanką, której dzieci sprezentowały taki lot i chyba nawet jej trochę zazdrościł. Dlatego weszłam na stronę i sprawdziłam ceny. Nawet powiedziałam o tym Zbysiowi, który przyznał, że koszt jest za wysoki. No to zadzwoniłam tam i poprosiłam o zniżkę. W odpowiedzi dostałam mail, że w podziękowaniu za pracę pielęgniarek i w prezencie dla pacjenta lot dostajemy za darmo, na koszt firmy. Polecę, chociaż się trochę boję. Mam nadzieję, że nie zarwie się pod nami podłoga tego kosza - mówi Sylwia Anioł.
Gdy Sylwia Anioł zadzwoniła z dobrymi wieściami do pacjenta, ten nie uwierzył. Kiedy informacja o locie do niego dotarła, ucieszył się tak bardzo, że wymsknęło mu się kilka niecenzuralnych słów.
Leciałem już samolotem, mieszkałem na 11. piętrze z balkonem, nie boję się wysokości. Już nie mogę się doczekać! Będzie super! Byleby dopisała pogoda - dodaje pan Zbyszek. Napiszcie, że jej bardzo dziękuję i życzę, żeby żyła sto lat. Albo jeszcze dłużej! I proszę dopisać, że wszystkie pielęgniarki są super.