Blisko 300 osób z Ukrainy spotkało się w niedzielę w Koszalinie na wspólnym wielkanocnym śniadaniu. Na stołach znalazła się pascha, jaja, wędliny, sałatka jarzynowa, barszcz ukraiński i słodycze. Organizatorem spotkania było Stowarzyszenie Majsteria.
W niedzielę grekokatolicy i wyznawcy prawosławia obchodzą Wielkanoc. Z tej okazji w całej Polsce odbywają się śniadania wielkanocne. Także w Koszalinie (woj. zachodniopomorskie) blisko 300 osób po mszy św. w cerkwi grekokatolickiej pw. Zaśnięcia Najświętszej Bogurodzicy na jej tyłach, w otwartym namiocie zasiadło do wspólnego stołu.
Prezes Stowarzyszenia Majsternia Daria Antoszko powiedziała PAP, że udało się nawet z nadwyżką zebrać tyle darów i datków, by wykonać plan i zorganizować śniadanie wielkanocne dla tylu osób, ile zakładano. W większości to ukraińskie kobiety i ich dzieci, które uciekły przed wojną i schronienie otrzymały u polskich rodzin.
Wielkie, wielkie dziękuję koszalinianom i darczyńcom z okolicznych miejscowości, którzy mimo tego, że sami byli po świętach, ich portfele na pewno były szczuplejsze, ale podzielili się, obdarowali nas i dziś nasze śniadanie jest bardzo bogate, są prezenty dla dzieci - powiedziała wzruszona Antoszko.
Zaznaczyła, że na świątecznym stole jest pascha upieczona przez koszalińską piekarnię Kaliszczak. Są jaja, wędliny, sałatka jarzynowa, barszcz ukraiński, mnóstwo ciast i słodyczy. Dodała, że w organizację śniadania zaangażowali się nie tylko wolontariusze Stowarzyszenia Majsternia, ale także koła gospodyń wiejskich z Dunowa, z Konikowa, Stowarzyszenie VivaMy, Towarzystwo Przyjaciół Dzieci, harcerze i uczniowie.
Antoszko podkreśliła, że w te święta Ukraińcy życzą sobie szybkiego powrotu do swoich domów, rodzin, mężów. Dla nich najważniejsze jest to, żeby mieli do czego wracać. Kiedy w Wielki Piątek byłam w cerkwi, (...) zobaczyłam tyle twarzy, które powinny nie z nami świętować, a być w Ukrainie, być w swoich parafiach, ze swoimi rodzinami, bardzo mnie to wzruszyło, nie mogłam powstrzymać łez - podzieliła się swoimi odczuciami Antoszko. Dodała przy tym, że w takich chwilach zapomina o zmęczeniu, dostaje sił do działania, dalszego pomagania, w którym nie ustaje od pierwszego dnia wojny.
Musimy zrobić wszystko, co w naszej mocy, żeby te kobiety wspierać, bo nie wyobrażam sobie, jak im musi być ciężko, gdy ich mężowie są w okopach, śpią pod gołym niebem (...). Jedyne co my możemy zrobić, to zaopiekować się tymi kobietami, ich dziećmi, by one mogły wspierać swoich mężów, którzy walczą za naszą wolność - oceniła Antoszko.
Wśród osób, które w Koszalinie zasiadły do wspólnego świątecznego stołu, była Tatiana Smolar z ukraińskiego Dniepru. Do Polski przyjechała 11 marca, z 10-letnią wnuczką, 85-letnią mamą, w domu została jej córka i mąż.
Troszkę się popłakałam. Świąteczne śniadanie w Polsce przypomina mi to u mamy, choć u nas jest skromniejsze, w mniejszym, rodzinnym gronie. Jestem zachwycona bardzo świąteczna mszą świętą, tym co tu przygotowano dla nas. Dziękuję Polakom za wsparcie, tolerancję. Życzę wszystkim zdrowia, spokoju. Dla nas nie jest to wesołe święto, bo jesteśmy myślami na Ukrainie, gdzie się dzieje źle - mówiła ze łzami w oczach Tatiana.
Walentyna, która do Koszalina przyjechała z mamą, ciocią z obwodu dniepropietrowskiego, ma nadzieję, że kolejne święta wielkanocne będzie odchodziła w domu, tak jak przed wojną. Polakom dziękuje za pomoc i jednocześnie jest szczęśliwa, że sama mogła pomóc choćby jako wolontariusz przy przygotowywaniu wielkanocnego śniadania. Życzę wszystkim pokoju i szczęścia - powiedziała Walentyna, która liczy na to, że szybko wróci na Ukrainę, by kontynuować studia w Charkowie.
W Szczecinie w hali przy ul. Sowińskiego o godz. 14 dla przybywających tam oraz w punkcie recepcyjnym uchodźców z Ukrainy zorganizowany został świąteczny obiad.