Wrze w Poczcie Polskiej. Do piątku pracownicy mogą głosować w referendum strajkowym. Związki zawodowe domagają się 1000 złotych podwyżki i, jeśli referendum będzie wiążące, grożą paraliżem dostarczania przesyłek.

REKLAMA

Nastroje w Poczcie Polskiej są fatalne. Już teraz można powiedzieć, że strajku chcą przede wszystkim listonosze czy pracownicy sortowni czy urzędów pocztowych. Wstępne wyniki głosowania mówią, że wśród tej grupy zatrudnionych w Poczcie Polskiej w samym Szczecinie zaostrzenia protestu chce nawet 90 proc. osób. W głosowaniu niechętnie udział biorą pracownicy pocztowej administracji.

Powodem tego niezadowolenia są pieniądze, jak dodają związkowcy: bardzo małe pieniądze.

80 proc. pracowników Poczty Polskiej zarabia na poziomie 4023 złotych. Nasi pracownicy szorują po pensji minimalnej. Chcemy pracować, wykonywać usługi dla naszych klientów, ale zostaliśmy postawieni przed murem. Stąd referendum - mówi Artur Szyszko ze Związku Zawodowego Pracowników Poczty Polskiej w Szczecinie. Jak podkreśla, nadal liczy na rozmowy z zarządem spółki.

Czekamy na ruch pracodawcy, na odpowiedź na nasze postulaty. Czekamy też na informację, jak będzie wyglądał plan zmian w Poczcie Polskiej. Na razie więcej dowiadujemy się z mediów i kanałów nieformalnych, a chcielibyśmy uzyskać konkretne informacje od samego pracodawcy - dodaje Artur Szyszko.

Wyniki referendum mamy poznać w poniedziałek. Na razie, zamiast zapowiedzi podwyżek, nad Pocztą Polską wisi groźba zwolnień. Władze spółki wypowiedziały też układ zbiorowy, co odbiera zatrudnionym prawo do trzynastek czy dodatków jubileuszowych. W poniedziałek związkowcy mają dowiedzieć się, co zarząd spółki proponuje w zamian.