Nie żyje mężczyzna, który został ranny w wybuchu gazu w bloku w Tychach. To w jego mieszkaniu dziewięć dni temu doszło do eksplozji. Stan rannego od początku był ciężki.
Mężczyzna zmarł dziś rano. Leżał w centrum leczenia oparzeń w Siemianowicach. Wcześniej, zaraz po wybuchu, trafił do szpitala w Katowicach.
Jak usłyszał w prokuraturze w Tychach reporter RMF FM, od początku mężczyzna był w ciężkim stanie i jego przesłuchanie było niemożliwe.
To w kuchni jego mieszkania zebrał się gaz. Siła wybuchu była wtedy tak duża, że mężczyzna został wyrzucony na zewnątrz na znaczną odległość od ściany bloku.
Śledztwo w sprawie wybuchu trwa. Wciąż pod uwagę brana jest zarówno teza o nieszczęśliwym wypadku, jak i celowym działaniu.
Jeden z ważnych dowodów w tej sprawie to kuchenka gazowa z mieszkania tego mężczyzny.
Prokuratura czeka teraz na opinię biegłego dotyczącą ewentualnych przyczyn wybuchu. Jej opracowanie może zająć około miesiąca.
Po eksplozji lokatorzy 49 mieszkań z tego bloku nadal nie mogą wrócić do siebie. Część z nich na czas remontów dostała lokale zastępcze od miasta, inni korzystają z pomocy rodzin i znajomych.