Będzie sądowy finał sprawy pytona królewskiego znalezionego w paczce. Kilka tygodni temu mówiliśmy o tej niecodziennej przesyłce ze Śląska. Teraz kobieta, która przygotowała i wysłała paczkę, usłyszała zarzuty.

REKLAMA

Mieszkanka Mikołowa usłyszała zarzut znęcania się nad zwierzętami. Kobieta przyznała się do winy. Wąż był w styropianowym pudle, bez dostępu do powietrza. Do tego pudełko szczelnie owinięte było jeszcze folią i zaklejone taśmą. Tak zapakowany gad miał dotrzeć ze Śląska do Szczecina.

Z dokumentów przesyłkowych wynikało, że w paczce jest sprzęt elektroniczny. Tyle że nagle pudełko zaczęło się ruszać, a ze środka zaczęło dochodzić coś, co przypominało syczenie. Tak przynajmniej opisali to ci, którzy nadaną już paczką się zajmowali - m.in. konduktor pociągu jadącego do Szczecina, w którym była paczka. Dlatego na miejsce wezwano policjantów, którzy wewnątrz znaleźli pytona.

Dzieci bały się węża

Dlaczego wąż miał jechać do Szczecina? Kobieta kupiła zwierzę 3 lata temu, legalnie, z hodowli w Rudzie Śląskiej. W jej mieszkaniu trafił do terrarium. Problem w tym, że dzieci kobiety zaczęły się bać coraz większego gada. Kobieta postanowiła więc go sprzedać. Kupca znalazła w Szczecinie i dlatego właśnie tam wąż we wspomnianej już paczce miał trafić.

Ostatecznie jednak tam nie dojechał. Kiedy go znaleziono na Śląsku, wezwano hodowcę, który zgodził się go zabrać. Wąż jest tam do dziś.