29 listopada bielski sąd okręgowy ogłosi wyrok w procesie apelacyjnym, który dotyczy wypadku drogowego sprzed dwóch lat. Pod kołami hyundaia, którego prowadził Krzysztof S., zginęła w Gilowicach kobieta w ciąży i jej trzyletnia córka.

REKLAMA

W pierwszej instancji, przed sądem rejonowym w Żywcu, Krzysztof S. został uznany w kwietniu br. za winnego doprowadzenia do wypadku i skazany na 2,5 roku więzienia, a także m.in. zapłacenie po 30 tys. zł nawiązek dla dwojga bliskich ofiar.

We wtorek odbyła się pierwsza rozprawa w procesie apelacyjnym. Od wyroku odwołały się obie strony.

Prokuratura domagała się podwyższenia kary więzienia do sześciu lat, a mąż ofiary wymierzenia oskarżonemu maksymalnych w takim przypadku - ośmiu lat. Byłem na miejscu wypadku. Ten człowiek zabił, bo chciał ratować własny samochód. Nie udzielił pomocy. Zniszczył mi całe życie. Nie dość, że zabił, to jeszcze ich zostawił - mówił płacząc mąż i ojciec ofiar.

Prokurator Jacek Folta podkreślał, że oskarżony umyślnie naruszył zasady ruchu drogowego, jadąc zbyt szybko. Nie podejmował też żadnych manewrów, by uniknąć uderzenia w stojące kobietę i dziecko.

Pełnomocnik oskarżyciela posiłkowego Krzysztof Kowalski przypomniał, że S. przedstawiał różne wersje zdarzeń. Mówił o utracie przytomności lub psie, który przebiegł ulicę. Biegli wykluczyli, by były to zdarzenia prawdziwe. Faktem jest, że gdyby jechał 50 km na godzinę nie doszłoby do wypadku. (...) Po wypadku nie pomagał ofiarom, zadzwonił do pracy, że go nie będzie, do syna. Nie skupiał się na pomocy ofiarom. Nie wezwał służb ratowniczych, nie wykazał skruchy - powiedział.

Obrona prosiła o uniewinnienie lub w przypadku uznania winy zastosowanie kary, która umożliwiłaby pozostanie Krzysztofa S. na wolności. Stała się rzecz straszna. Ubolewam. Nie pamiętam, jak doszło do wypadku. Byłem pozbawiony świadomości. (...) Moje życie nie jest już takie samo. Choroby się nasiliły. Wypadek mi się śni. Przy życiu trzyma mnie tylko praca - mówił Krzysztof S., który jest lekarzem.

Obrońca Jakub Staszkiewicz wskazał, że jego klient popełnił błąd, bo przekroczył prędkość. Przy ograniczeniu do 50 km na godzinę jechał 67. Wskazywał, że mężczyzna, który ma już ponad 70 lat, zadeklarował, iż nie wsiądzie więcej za kierownicę. Wskazywał na jego nieposzlakowaną opinię i fakt, że leczy ludzi.

Sędzia Piotr Wójciga powiedział, że z uwagi na zawiłości prawne sprawy wyrok zostanie ogłoszony 29 listopada.

Wypadek wydarzył się 22 października 2020 r. 69-letni wówczas Krzysztof S., prowadząc hyundaia, jechał do pracy w prywatnej praktyce lekarskiej. Nagle stracił panowanie nad autem, zjechał do przydrożnego rowu, a następnie otarł się o drzewo, po czym potrącił stojące przy drodze kobietę w ciąży oraz jej trzyletnią córkę. 36-latka zginęła na miejscu. Trzylatka zmarła w szpitalu. Śmierć poniosło nienarodzone dziecko.