Kolejni górnicy z kopalni Pniówek opuścili Centrum Leczenia Oparzeń w Siemianowicach. W tej chwili w szpitalu jest już tylko ośmiu rannych po wybuchu metanu. Kilku z nich, jeśli stan zdrowia na to pozwoli, także ma w najbliższych dniach wrócić do domów. W szpitalu pozostaną najciężej ranni pracownicy kopalni.

REKLAMA

W ostatnich dniach do domu zostało wypisanych 12 górników leczonych w Centrum Leczenia Oparzeń, u których stwierdzono oparzenia dróg oddechowych.

Zostali wypisani do domu w stanie ogólnym dobrym, w najbliższych dniach również będą wypisywani kolejni górnicy, u których było izolowane oparzenie dróg oddechowych - mówi anestezjolog Przemysław Strzelec.

Stan pozostałych należy określić jako stabilny i powoli się poprawiający, aczkolwiek część z nich nadal jest w stanie ciężkim. Przy takich powierzchniach oparzeń o tym, że stan zagrożenia życia całkowicie minął będziemy mówić, kiedy większość ran oparzeniowych zostanie wygojona - dodał.

W leczeniu rannych górników nadal wykorzystywany jest tlen hiperbaryczny i specjalistyczne opatrunki, a oparzenia zewnętrzne wymagają leczenia chirurgicznego. Czekamy na możliwość, kiedy będziemy mogli położyć komórki skóry, hodowane w naszym banku tkanek dla 3 pacjentów. Poza tym są poddawani leczeniu operacyjnemu, bo tak niestety wygląda leczenie oparzeń - wymaga wielokrotnych zabiegów operacyjnych, najczęściej co kilka dni - wyjaśnił lekarz.

Górnicy leczeni w CLO wyłącznie z powodu oparzeń dróg oddechowych po wypisaniu są kierowani do poradni pulmonologicznej na dalsze kontrole. Pacjenci, którzy doznali również oparzeń zewnętrznych, pozostaną pod kontrolą przyszpitalnej poradni CLO. Według dr Strzelca ci w ciężkim stanie pozostaną jednak jeszcze w szpitalu przez najbliższe tygodnie. Przeszczepy skóry wyhodowanej w banku tkanek będą możliwe na odpowiednim etapie gojenia ran oparzeniowych. Pacjenci cały czas dostają też leki przeciwbólowe.

Każde oparzenie takiej powierzchni i głębokości jest związane z silnymi odczuciami bólowymi. Pacjenci ci dostają leki przeciwbólowe, jest to modyfikowane w zależności od tego, jaki jest etap leczenia, ale całkowite wyeliminowanie bólu nie jest to możliwe. Niewielkie doznania bólowe w chorobie oparzeniowej towarzyszyły i towarzyszą - przyznał Przemysław Strzelec.

Zapewnił też, że ranni górnicy są zmotywowani i bardzo współpracują w procesie leczenia. Są objęci wsparciem psychologicznym. Kiedy potrzebują takiego wsparcia, rozmowę z psychologiem mają zapewnioną - dodał.

Ruszą prace komisji wyjaśniającej okoliczności tragedii w Pniówku

Jutro w w Wyższym Urzędzie Górniczym w Katowicach po raz pierwszy zbierze się specjalna komisja, mająca wyjaśnić przyczyny i okoliczności niedawnej katastrofy w kopalni Pniówek.

Przewodniczącym komisji, powołanej przez prezesa WUG Adama Mirka, został wiceprezes tego Urzędu Krzysztof Król. W skład komisji weszli m.in. przedstawiciele nadzoru górniczego oraz eksperci i naukowcy.

Piątkowe posiedzenie komisji będzie miało przede wszystkim charakter organizacyjny.

Do zadań komisji należy nie tylko analiza przyczyn i przebiegu wypadku, ale także m.in. ocena akcji ratowniczej. Eksperci zbadają również prawidłowość działań podjętych przez kopalnię w celu zwalczania zagrożenia metanowego w rejonie, gdzie doszło do wypadku oraz ocenią możliwości dalszego prowadzenia eksploatacji w tej części kopalni.

Tragedia rozegrała się 20 kwietnia. 7 osób dotąd nie odnaleziono

Do wybuchów metanu w należącej do Jastrzębskiej Spółki Węglowej kopalni Pniówek w Pawłowicach doszło 20 kwietnia. W katastrofie zginęło 9 osób. 7 osób dotąd nie odnaleziono. 4 osoby zginęły w kopalni, 5 kolejnych zmarło mimo wysiłków lekarzy w Centrum Leczenia Oparzeń w Siemianowicach Śląskich, w tym jedna tuż po przyjęciu. Wszyscy zmarli w CLO poszkodowani z Pniówka mieli bardzo rozległe i głębokie oparzenia zewnętrzne oraz oparzenia dróg oddechowych.

Trzy dni po wypadku w Pniówku, w sobotę 23 kwietnia, doszło do kolejnej katastrofy w innej kopalni JSW - pobliskiej Zofiówce. W wyniku wstrząsu i wypływu metanu zginęło tam 10 pracowników.