Załoga karetki pogotowia została wezwana w niedzielę nad ranem do nieprzytomnego mężczyzny w centrum Katowic. Ratownicy musieli pracować wśród wulgarnych okrzyków, tłuczonych butelek i w otoczeniu agresywnych imprezowiczów. Na miejsce przyjechała policja, nikogo jednak nie zatrzymano.
O incydencie, do którego doszło w niedzielę przed 4.30 na ulicy Dworcowej w centrum Katowic, poinformował w portalu społecznościowym jeden z ratowników.
Nikt nie mówił, że w Ratownictwie Medycznym jest miło i przyjemnie, ale żeby w kierunku zespołu medycznego udzielającego pomocy leciały butelki po piwie? - napisał na Facebooku ratownik.
Ulica Dworcowa znajduje się w bezpośrednim sąsiedztwie ulicy Mariackiej, która jest najpopularniejszym w stolicy Górnego Śląska miejscem spotkań - z pubami, barami i restauracjami. Szczególnie tłoczno jest tam w weekendy. Wiele lokali zamyka się dopiero nad ranem.
Rzeczniczka katowickiej policji podkomisarz Agnieszka Żyłka powiedziała w rozmowie z PAP, iż opisany przez ratownika incydent faktycznie miał miejsce. Jak relacjonowała, karetka pogotowia została wezwana do nieprzytomnego mężczyzny leżącego na ławce. Jak się później okazało, był on w stanie upojenia alkoholowego, trafił do izby wytrzeźwień.
Podczas interwencji ratowników, grupa będących w pobliżu nietrzeźwych mężczyzn wykrzykiwała wulgaryzmy pod adresem załogi karetki, w kierunku ratowników poleciała też butelka z piwem, która roztrzaskała się o płyty chodnikowe. Na miejsce wezwano policję.
Gdy funkcjonariusze dotarli na miejsce, ratownicy nie byli w stanie wskazać, kto konkretnie z grupy podpitych mężczyzn był wobec nich agresywny czy rzucił butelką. Jak ustaliła policja, nikt z zespołu ratownictwa medycznego nie ucierpiał, nie doszło do naruszenia nietykalności ratowników ani do uszkodzenia samochodu. Obecnie w tej sprawie nie jest prowadzone żadne postępowanie. Mężczyzna, do którego wezwano karetkę, trafił do izby wytrzeźwień.