Górnik Zabrze zremisował na własnym stadionie z Koroną Kielce 1:1 w meczu 28. kolejki piłkarskiej ekstraklasy. "Nie mogę mieć pretensji do zespołu. W drugiej połowie zawodnicy dali z siebie tyle, ile mieli i nie otrzymaliśmy za to wszystko premii. Tak czasami bywa" - mówił po meczu trener Górnika Jan Urban.
Zabrzan poprowadził trener Jan Urban, który w marcu wrócił na stanowisko po 9-miesiecznej przerwie i "zadebiutował" w poprzedniej kolejce w przegranym 0:1 spotkaniu z Piastem Gliwice.
Początek spotkania należał do gospodarzy. Rzucili się do natarcia i już w 3. minucie ich trener oraz kibice podskoczyli z radości, gdy piłka wpadła do bramki rywali. Nie została jednak uznana, z racji spalonego.
Przyjezdni przetrwali kwadrans naporu Górnika, a potem objęli prowadzenie. Piłkę wycofaną z linii końcowej przez Mariusa Briceaga wpakował z 11 metrów do siatki Jakub Łukowski.
Później zabrzanie kilka razy "zamieszali" w polu karnym Korony. Aktywni byli zwłaszcza obaj Japończycy grający w barwach Górnika. Motorem akcji był Daisuke Yokota. Po uderzeniu Kanji Okunukiego z trudem odbił piłkę Konrad Forenc.
Śliskie i grząskie boisko utrudniało budowanie akcji ofensywnych. Wyrównanie padło w nietypowych okolicznościach, bo po... rzucie rożnym Korony. Gospodarze wyszli z szybką kontrą, Lukas Podolski podał do wychodzącego na czystą pozycję Piotra Krawczyka, który pokonał golkipera gości. Strzelec gola wszedł na boisko z ławki rezerwowych kilka minut wcześniej.
Zabrzanie walczyli o komplet punktów, mieli ogromną przewagę, ale goście tez mogli rozstrzygnąć spotkanie na swoją korzyść, gdyby Jacek Kiełb pokonał z bliska Daniela Bielicę.
Korona broniła się w końcówce w dziesięciu, po drugiej żółtej kartce Nono, ale utrzymała remis.
Szkoda, że na początku bramka padła ze spalonego, bo była fajna akcja, dobrze byśmy weszli w mecz. A po chwili straciliśmy gola. Drużyna nie była po tej stracie zagubiona. Nie widziałem jakiegoś podłamania. Nie mogę mieć pretensji do zespołu. W drugiej połowie zawodnicy dali z siebie tyle, ile mieli i nie otrzymaliśmy za to wszystko premii. Tak czasami bywa. Może dostaniemy ją w kolejnych spotkaniach - mówił po meczu trener Górnika Zabrze Jan Urban. Jeśli będziemy z takim sercem grali, jak w drugiej połowie, atakować bramkę przeciwnika, to gole będą na pewno padały. Walka o utrzymanie będzie trwała do końca. Drużyna jest świadoma tego, w jakiej sytuacji znajduje się Górnik. To było widać w dzisiejszym meczu. Z tego się cieszę - przyznał.
Jesteśmy bardzo źli. Mecz miał różne fazy, natomiast w momencie, w którym straciliśmy bramkę, dominowaliśmy absolutnie na boisku. Mogło się wydawać, że powolutku "zabijamy" mecz i mamy go pod kontrolą. Rywal był troszeczkę nerwowy, a my daliśmy mu prezent i o to jesteśmy najbardziej źli - tłumaczył Kamil Kuzera, trener Korony Kielce.
Bramki: 0:1 Jakub Łukowski (17), 1:1 Piotr Krawczyk (66).
Żółta kartka - Górnik Zabrze: Robert Dadok, Erik Janza, Kanji Okunuki, Damian Rasak. Korona Kielce: Marcus Godinho, Marcin Szpakowski, Nono. Czerwona kartka za drugą żółtą - Korona Kielce: Nono (89).
Sędzia: Tomasz Kwiatkowski (Warszawa).
Widzów: 11 119.
Górnik Zabrze: Daniel Bielica - Robert Dadok (46. Paweł Olkowski), Emil Bergstroem, Rafał Janicki, Erik Janza - Daisuke Yokota (60. Mateusz Cholewiak), Damian Rasak, Jean Mvondo, Kanji Okunuki (65. Boris Sekulic) - Szymon Włodarczyk (60. Piotr Krawczyk), Lukas Podolski.
Korona Kielce: Konrad Forenc - Dominick Zator, Piotr Malarczyk, Miłosz Trojak, Marius Briceag - Marcus Godinho (60. Dawid Błanik), Kyryło Petrow (87. Bartosz Kwiecień), Ronaldo Deaconu (60. Marcin Szpakowski), Nono, Jakub Łukowski (77. Jacek Kiełb) - Jewgienij Szykawka (87. Kacper Kostorz).