"Dostrzegam pewną opieszałość w wyjaśnianiu zdarzeń, do których doszło w kopalniach Pniówek i Zofiówka" - powiedział RMF FM przewodniczący związku zawodowego Sierpień'80, Bogusław Ziętek. W poniedziałek miało się odbyć spotkanie zespołu ekspertów do spraw obu katastrof, kierowanego przez wiceministra aktywów państwowych, Piotra Pyzika. Posiedzenie jednak odwołano.
Związkowcy z Sierpnia 80 napisali do wicepremiera Jacka Sasina, by osobiście objął nadzór nad wyjaśnianiem okoliczności katastrof.
Jak poinformowała reporterka RFM FM, Anna Kropaczek, przewodniczący Sierpnia'80 powiedział, że do związku docierają informacje o nieprawidłowościach w kopalniach, które powinny być szybko wyjaśnione. Chodzi m.in. o czas pracy górników w Pniówku.
Jak stwierdził Bogusław Ziętek, z powodu warunków w rejonie, w którym doszło do katastrofy, górnicy mieli pracować krócej i nie powinno ich tam być, kiedy wybuchł metan.
W liście do wicepremiera Sasina przewodniczący Sierpnia'80 pisze, że nie rozstrzygając na obecnym etapie o czyjejkolwiek winie i odpowiedzialności, trzeba zrobić wszystko, by wyjaśnić okoliczności obu tragedii.
Dokument który załączamy, do niniejszego wystąpienia do Pana Premiera zaświadcza, że 15 kwietnia, rejon późniejszej katastrofy i stanowiska pracy w nim, objęty został zarządzeniem o zagrożeniu klimatycznym. Pod dokumentem podpisała się osoba z kierownictwa kopalni. Oznacza to, że po 6 godzinach pracy, górnicy powinni bezwzględnie wyjechać. Jak wiemy, że tak się nie stało. Ktoś podjął decyzję o ich dalszej pracy, tzw. "przybieraniu". Znając specyfikę górnictwa, trudno uwierzyć, że decyzja ta, była podjęta bez wiedzy i zgody kierownictwa kopalni - czytamy w treści listu.
Do wybuchów metanu w należącej do JSW kopalni Pniówek w Pawłowicach (powiat pszczyński) doszło w środę, 20 kwietnia. Katastrofa spowodowała dotąd dziewięć ofiar śmiertelnych - to górnicy i ratownicy górniczy, którzy po pierwszym wybuchu ruszyli na pomoc poszkodowanym. Cztery osoby zginęły w kopalni, pięć kolejnych zmarło, mimo wysiłków lekarzy, w Centrum Leczenia Oparzeń (CLO) w Siemianowicach Śląskich, w tym jedna tuż po przyjęciu do szpitala.
Siedmiu osób dotąd nie odnaleziono. Ze względu na ekstremalnie trudne warunki pod ziemią, zagrożony rejon, gdzie pozostali górnicy, został otamowany.
W poniedziałek, po zatamowaniu rejonu ściany, w pobliżu której doszło do wybuchów metanu, formalnie zakończono akcję ratowniczą. "Dalsze prace będą prowadzone na zasadach profilaktyki" - poinformowało na początku maja Wojewódzkie Centrum Zarządzania Kryzysowego w Katowicach. Jak wcześniej informowano, wygaśnięcie pożaru w otamowanym rejonie może potrwać nawet kilka miesięcy.
Z kolei w sobotę, 23 kwietnia, około godziny 3:40 w chodniku robót przygotowawczych w pokładzie 412 na poziomie 900 metrów kopalni Zofiówka (Jastrzębie-Zdrój) doszło do wstrząsu. W jego rejonie było 52 pracowników. 42 wyszło o własnych siłach. Wstrząsowi towarzyszył wypływ metanu, nie doszło jednak do zapalenia ani wybuchu tego gazu. Do zdarzenia doszło podczas drążenia wyrobiska i wiercenia długich otworów strzałowych.
W wyniku silnego wstrząsu i wypływu metanu zginęło 10 pracowników. Ostatnią ofiarę wydobyto na powierzchnię po czterech dobach akcji ratowniczej.