40-letnia mieszkanka gminy Lubaczów odpowie za zgłoszenie pięciu bezpodstawnych interwencji. Kobieta dzwoniła na numer alarmowy 112 i informowała o tym, że m.in. została pobita lub przetrzymywana przez partnera wbrew swojej woli. Żadne z tych zgłoszeń nie potwierdziło się, a sytuacje nie miały miejsca.
8 czerwca na nr alarmowy 112 zadzwoniła kobieta, która poinformowała, że została pobita. "W rozmowie z dyspozytorem nie potrafiła podać żadnych szczegółów, dodatkowo kontakt z nią był utrudniony, a w pewnym momencie, zerwała połączenie. Policjanci ustalili miejsce, w którym przebywała zgłaszająca. Kobieta była nietrzeźwa, oświadczyła, że zadzwoniła na numer alarmowy ponieważ nie miała środków na koncie, a jedyny dostępny numer, na który mogła zadzwonić, to numer alarmowy" - informuje KWP w Rzeszowie.
Dzień wcześniej 40-latka także korzystała z numeru alarmowego by poinformować, że jest duszona. Jak się okazało, mieszkanka gminy Lubaczów jeszcze trzykrotnie, bezpodstawnie wzywała interwencje. Zgłaszała przetrzymywanie przez konkubenta oraz pobicia.
40-letnia kobieta będzie musiała tłumaczyć się przed sądem.
Za to samo wykroczenie odpowie także 69-letnia mieszkanka miasta. 5 czerwca zadzwoniła na nr 112 i poinformowała dyspozytora, że ktoś grozi jej śmiercią. Jak oświadczyła, sprawców nie ma na miejscu. Kiedy policjanci przyjechali do jej domu, pomimo wielokrotnego pukania do drzwi, zgłaszająca nie otworzyła i nie odbierała telefonów. Funkcjonariusze zauważyli ją w momencie kiedy paliła w oknie papierosa. 69-latka nie zwracała uwagi na policjantów.
"Nieuzasadnione wzywanie służb tylko po to, aby porozmawiać z dyspozytorem lub wprowadzić go w błąd, może skutkować sytuacją, w której służby ratunkowe, zajęte niepotrzebnymi czynnościami, w porę nie udzielą pomocy osobie, której życie może być zagrożone" - przypomina policja.