Od początku roku podkarpaccy strażacy już 663 razy wyjeżdżali, by gasić pożary traw na łąkach, pastwiskach i nieużytkach. Tylko w marcu takich interwencji było 522. Jedna osoba została ranna - poinformował bryg. Marcin Betleja, rzecznik prasowy Podkarpackiego Komendanta Państwowej Straży Pożarnej.

REKLAMA

Jak mówił Betleja w gaszenie tych pożarów zaangażowanych było ponad 5 tys. strażaków.

Apelujemy o niepodpalanie traw. Pamiętajmy, że taki pożar może skończyć się tragicznie - mówi rzecznik podkarpackiego Komendanta PSP.

Wypalanie traw jest niechlubną tradycją, z którą od lat zmagają się strażacy, policjanci i służby ochrony środowiska. Mimo akcji informacyjnych wielu ludzi nadal sądzi, że ogień to najlepszy sposób na zwalczanie chwastów.

Zapominają, że wystarczy słaby wiatr, aby ogień wymknął się spod kontroli, rozprzestrzenił się i przeistoczył w tragiczny w skutkach pożar. Ludzka niefrasobliwość powoduje, że giną zwierzęta, płoną pobliskie lasy, zabudowania gospodarcze i domy. Każdego roku w takich pożarach życie tracą ludzie. Za 94 proc. z nich odpowiedzialny jest człowiek" - mówi Marcin Betleja.

Dodał, że wypalanie trwa powoduje wyjałowienie ziemi, zatrzymanie naturalnych procesów próchniczych, śmierć wielu organizmów żywych ważnych dla ekosystemu, a do atmosfery przedostają się związki chemiczne szkodliwe dla zwierząt i ludzi.

Pożary nieużytków ze względu na ich charakter i zazwyczaj duże rozmiary angażują znaczne siły i środki straży pożarnej. Każda taka interwencja to duży wydatek finansowy, a strażacy w tym samym czasie mogą być potrzebni do ratowania życia i mienia w innym miejscu - podkreślił Betleja.

W Polsce wypalanie traw jest zabronione. Za złamanie zakazu grozi grzywna, areszt, a w niektórych przypadkach do 10 lat więzienia. Dodatkową karą może być zmniejszenie lub odebranie przez Agencję Restrukturyzacji i Modernizacji dopłat bezpośrednich przysługujących w danym roku.