Nie uda się uratować części budynków uszkodzonych przez duży pożar w Rzeszowie. W sobotę przy ul. Wojtyły spaliło się siedem z ośmiu domów w zabudowie szeregowej. Dzisiaj oceniano ich zniszczenia. Na miejscu był reporter RMF FM Dominik Smaga.

REKLAMA

Zaczęły się oględziny szeregowców w Rzeszowie zniszczonych w sobotnim pożarze, który wybuchł przy ulicy Wojtyły. Nadzór budowlany zdecyduje, czy domy można odbudować, czy też budynki zostaną rozebrane. Na decyzję czekają pogorzelcy. Niektórzy z nich stracili w pożarze dobytek całego życia.

Zawalone dachy i sufity, popękane ściany, wypalone wnętrza - tak według relacji reportera RMF FM wyglądają najbardziej zniszczone domy.

Właściciel jednego z nich wręcz liczy na to, że nadzór budowlany nakaże mu rozbiórkę, bo nie wyobraża sobie remontu. Dużo pustaków jest popękanych, nie ma całkowicie stropu, ściany tak smierdzą, to będzie czuć - powiedział.

Na decyzję inspektoratu czekają mieszkańcy szeregowców. Niektórzy w kilka minut stracili wszystko. Decyzja ma zapaść jeszcze w tym tygodniu. Niektóre domy przynajmniej częściowo trzeba będzie zburzyć.

Jak żona zadzwoniła, że uciekła i żebym się nie zbliżał z młodszą córką (wracałem wtedy z zakupów), to do przyjazdu tutaj minęło około 7 minut i już wszystkie domy były w ogniu - mówił reporterowi RMF FM jeden z poszkodowanych.

Wszystko jest spalone. Płaszcze, kurtki, buty. Nie zostało dosłownie nic. Lodówka zamieniła się w popiół - dodał inny.

Pierwsza pomoc trafiła już do rodzin poszkodowanych w pożarze w Rzeszowie.

Pomoc dla pogorzelców organizuje rzeszowska Caritas, która zbiera pieniądze i przekazała poszkodowanym po 5 tys. zł na rodzinę. Po 6 tys. zł dla każdej z rodzin przekazały władze miasta, wsparcie zapowiada również wojewoda.

Opis / Dominik Smaga / RMF FM
Opis / Dominik Smaga / RMF FM
Opis / Dominik Smaga / RMF FM
Opis / Dominik Smaga / RMF FM
Opis / Dominik Smaga / RMF FM

Strażacy odebrali zgłoszenie po pożarze w sobotę o godz. 17:45. Pierwsze zastępy były na miejscu po 10 minutach.

Akcja była trudna, ogień szybko się rozwijał, w momencie przyjazdu strażaków pożarem objętych było siedem domów - informował st. bryg. Grzegorz Wójcicki. Do gaszenia pożaru wyjechało 121 strażaków PSP i ochotników, na miejscu było 35 zastępów.

Mieszkańcy ewakuowali się z domów przed przyjazdem ratowników. Jedna osoba została lekko poparzona. Kilkoro mieszkańców weszło ze strażakami do swoich domów, żeby zabrać dokumenty i pieniądze. Z ostatniej szeregówki strażacy pomogli wynieść wyposażenie.

Wciąż nie wiadomo, co doprowadziło do pożaru. Jeszcze w sobotę służby mówiły o wybuchu butli z gazem podłączonej do grilla. Strażacy wskazują raczej na rozszczelnienie instalacji, zastrzegając, że ustalaniem przyczyny pożaru zajmie się biegły.

Prezydent miasta Konrad Fijołek zwrócił się do wojewody z prośbą o uruchomienie pomocy dla pogorzelców. Rozmawiał też z właścicielem firmy, która wybudowała budynki i usłyszał zapewnienie, że inspektor nadzoru budowlanego otrzyma potrzebną dokumentację.